Wpierw przeczytaj: Łk 9, 23-27
Słyszałem to już tak wiele razy. Wyryte jest już głęboko w świadomości, że słuchając te słowa w kolejny Wielki Post, reaguję na nie jak na zwyczajowe „Dzień dobry” z ust mijanego na schodach sąsiada. Ale Ewangelia nie może być melodią tła. Słowo Jezusa to nie tło – to treść życia. To wręcz warunek przeżycia.
Mam się zaprzeć siebie. To zaparcie się samego siebie niejednokrotnie polega na uznaniu tego, że mylę się co do oceny siebie i świata, że jest inaczej, niż mi się wydaje. To próba zaufania Komuś większemu ode mnie samego. Ciągle brzmi to w moich uszach jak pobożny slogan? Tak mi się tylko wydaje. Jest dokładnie inaczej. Obym tym razem zaufał w to, co słyszę z Twych ust. Krzyż czeka.
Wydaje mi się, że krzyż jest ponad moje siły. Chwilami w głębi serca odczuwam delikatny żal, że Jezus nie pozostawia mi w zasadzie wyboru. Twardy warunek – albo krzyż, albo samozatracenie. Wszystko dlatego, że krzyż automatycznie kojarzy się z czymś nieprzyjemnym, trudnym, bolesnym. Samozachowawczy instynkt rozpieszczonego dziecka popycha mnie do odrzucenia drogi Jezusa. Zachowuję się jak małe dziecko, które wypluwa gorzką tabletkę.
A może, tylko tak mi się wydaje?