Pod pieczęcią krzyża

Pwt 30,19n

  • Niejednokrotnie spotkałem się z argumentem przedstawianym przez ludzi odchodzących od wiary, że Kościół ogranicza ich wolność. Mają oni dość nakazów, przykazań, zakazów, postów. Chcą swobodnie iść przez życie i robić to, na co mają w tej chwili ochotę. W tej apoteozie wolności być może nie dostrzegają, że Kościół, a właściwie Bóg, jedynie sugeruje nam właściwe wybory życiowe. Wolność jest darem Boga, tym co nas do Niego upodabnia. Po cóż miałby nam On odbierać to, co sam wcześniej nam obficie podarował? W Księdze Powtórzonego Prawa Mojżesz uzmysławia mi fakt, że bezustannie mam możliwość dokonania wyboru. Bóg nie chce mnie zmusić i siłą zaciągnąć do nieba. Mogę wybrać życie, ale i śmierć. Mogę słuchać Pana, ale i mogę służyć innym bogom. Mogę też nikomu nie służyć… czyli pozostać niewolnikiem własnych zachcianek i pożądliwości. Mam wybór, nic mi nie jest narzucone. Bóg za pośrednictwem Kościoła może jedynie rekomendować najlepsze opcje. Może zareklamować zbawienie. Czy zwrócę uwagę na tą reklamę, czyż też posłucham innej spośród tysiąca promocji dzisiejszego świata?
  • Sądzę, że problem współczesnego człowieka jest głębszy. On już ma dość dokonywania wyborów. Wybrać cokolwiek, to zrezygnować z wszystkiego innego. Wszystko wokół jest takie śliczne, piękne, kuszące…Nie chcę tracić! Jestem bardzo pazerny, chciałbym mieć wszystko! Dlatego, współczesny człowiek z oporem podejmuje się jakichkolwiek trwałych zobowiązań. Nie spala za sobą mostów, łapie wiele srok za ogon. Zamiast stałych małżeństw wybiera luźne związki. Wymienia coraz częściej na nowsze modele posiadane przedmioty, nawet jeżeli są jeszcze sprawne, tworząc coraz wyższe sterty śmieci. Chętniej niż kiedykolwiek się przekwalifikowuje, migruje po całym świecie. Na jednym z bilbordów przeczytałem hasło: „Zanim dokonasz właściwego wyboru, spróbuj wpierw wszystkiego.” Można w ten sposób próbować całe życie, którego i tak nie starczy, by nasycić się szczęściem spełnienia. Anglicy mają na tę okoliczność przysłowie: „you can’t have your cake and eat it”. Nie możesz jednocześnie zjeść ciastko i ciągle je mieć. Jestem wolny, ale w swej wolności muszę dokonać wyboru. Takie jest po prostu życie. Tylko w niebie będę mógł się cieszyć wszystkim jednocześnie i w pełni. Na ziemi skazany jestem na stawianie czoła ograniczeniom. „The sky is the limit” nabiera w tym kontekście właściwego znaczenia.
  • Boża propozycja brzmi jak oferta nieograniczonej, nieoprocentowanej i bezzwrotnej darowizny życia. To jest niekończąca się promocja. Bezustanny Black Friday! A właściwie Wielki Piątek. Do spełnienia jest tylko jeden warunek – miłość. Od razu Mojżesz tłumaczy, co oznacza to w praktyce: słuchać Jego głosu i lgnąć וּלְדָבְקָה־(czytaj :uledaweqah) do Niego. I to jest kolejne słówko z oryginalnego tekstu Biblii, z którym chcę się dziś z tobą podzielić.
  • Czasownik ten oznacza ściśle przylegać, kleić się, być trzymanym mocno w garści. Oznacza również odciśnięcie pieczęci. Dziś pieczątka nie przemawia do świadomości tak mocno jak kiedyś. Symbol pieczęci pojawia się już w starożytnym Bliskim Wschodzie i odnosi się do prawa własności. Właściciel pieczętował swoje zwierzęta. Pieczętowano też ważne dokumenty i listy. Pieczęć władcy umieszczano na monetach. Trwale odciśnięty znak uobecniał autorytet wystawiającego. Zerwanie pieczęci równoznaczne było z osobistą zniewagą właściciela. Poseł obdarzony królewską pieczęcią posiadał w tej chwili równą jemu godność. Stawał się niejako nim samym wobec tych, do których był posłany. Pieczęć to zatem odpowiednik notarialnie potwierdzonego pełnomocnictwa. Była zatem czymś cennym, osobistym, pilnie strzeżonym. Oblubienica  w Pieśni nad Pieśniami pragnie, by Oblubieniec położył ją jak pieczęć na swej piersi. Pragnie być jak najbliżej, pragnie zjednoczenia. Nie na darmo w księdze Rodzaju zapisano: Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem. Tutaj też jest nasz czasownik!
  • Przylgnąć do Boga to nie tylko praktykować, chodzić raz w tygodniu do kościoła, nosić krzyżyk na szyi, odmawiać wszystkie przepisane modlitwy, a nawet nowennę pompejańską i ekstremalną drogę krzyżową. Przylgnąć do Boga, to zespolić się z Nim tak ściśle jak mąż i żona w czasie najintymniejszego zbliżenia. Czujesz to! Czyż Boża oferta nie brzmi logicznie i sensownie? Jeśli zbliżysz się do mnie i przyjmiesz na siebie Mój znak – weźmiesz swój krzyż i zaczniesz Mnie naśladować – wtedy zjednoczysz się ze Mną. Staniemy się jednym ciałem. Będziesz przebóstwiony. Gdzie Ja, tam i ty. Na zawsze. W niebie. Wchodzisz w to? Ja już jestem przekonany.

Żar zazdrosnej miłości

Jl 2,18

  • Mężczyźni są jak lwy. Słyszałem jednakże, że samce lwów są bardzo leniwymi zwierzętami. Większość dnia przesypiają, zostawiając trud polowania w łapach lwic. Ożywiają się jedynie w momencie walki o przywództwo oraz gdy ich najdzie niepohamowana ochota na seks. Podobnie jest i ze mną. Trudno mi wykrzesać z siebie jakikolwiek zapał. Nie przeczę, są odstępstwa od tej reguły. Gdy na czymś mi bardzo zależy, to w usiłowaniach jestem wytrwały jak mało kto. Ostatnimi dniami przejrzałem parametry techniczne setek telefonów, by wybrać ten jeden, szczycący się najlepszym stosunkiem jakości do ceny (przy okazji będący lepszy od najnowszego modelu będącego w posiadaniu starszego syna). Bywam dzielny, namolny i miły, by zdobyć uwagę żony. Potrafię dzień w dzień delikatnie smerać ją po plecach, licząc, że w końcu otrzymam coś w zamian. Ciągle też wracam na ten blog… Szybko jednak spoczywam na laurach i mam kłopoty ze znalezieniem nowej motywacji do działania. Myślę, że nie jestem w tym wyjątkowy.
  • Tymczasem Bóg jest inny. On nie wypala się w sporadycznym słomianym zapale. Jego serce jest jak niegasnący wulkan. Czym jest siła leniwego lwa wobec potęgi tego żywiołu?! Zerkając znów do Pisma Świętego w językach oryginalnych, w osiemnastym wersecie drugiego rozdziału Księgi Joela znalazłem słowo קָנָא (qanah). Na język polski można je przetłumaczyć dwojako: albo jako zazdrosny, albo żarliwy. Bóg w swej miłości do mnie jest zazdrosny. Chce mnie całego, totalnie, na absolutną wyłączność, o każdej porze dnia i nocy. Nie jestem Jego chwilową zachcianką, jednym z miliardów. Bóg oddaje mi się cały i tego samego oczekuje ode mnie. Wciąż jest mnie głodny i nienasycony. Bezustannie stoi u drzwi i kołacze. Jak zakochany Romeo pod balkonem Julii, przyzywa mnie ku sobie. Pełen jest żaru i gorliwości. Szalona miłość zaprowadziła Go na krzyż. Oddał się całkowicie, bym tylko zechciał Go przyjąć. Bóg zazdrosny i żarliwy. Aby odzwierciedlić jak najpełniej tę prawdę, nasze tłumaczenie Biblii w miejsce słowa וַיְקַנֵּ֥א (wayqanne) – będzie zazdrosny, użyło całego wyrażenia: „zapłonął zazdrosną miłością”.
  • Dziś w środę popielcową moja głowa zostanie posypana popiołem. Ma on mi przypominać, że powinienem się w końcu wygrzebać z tego popiołu gnuśności. Mam jak feniks na nowo zapłonąć zazdrosną miłością. Boża miłość przyzywa mojej miłości. Duch Święty dmie w wygasłe węgielki, by rozniecić wielki ogień. Dorzuca też belek krzyża, bym płonął i spalał się dla Boga. Sam z siebie nic bym nie zdołał uczynić. Cóż może taka nadłamana trzcina jak ja. Dlatego Jezus podsuwa w dzisiejszej Ewangelii trzy praktyki. Trzy rozpałki – jałmużnę, modlitwę i post. Ostrzega jednocześnie, bym nie grzeszył bylejakością. Czym się kończy taka bylejakość w małżeństwie, takie pozorne gesty, wymuszone czułe słówka na odczepnego? Niejedna żona wybiłaby nam to z głowy wałkami. Prawdziwa miłość nie cierpi  pokazówki, nie znosi pozorów . Łypania tylko jednym okiem, gdy drugie wciąż jest wlepione w ekran. To jest właśnie ta zdrowa zazdrość. Życzę sobie i tobie, by to był owocny czas. Byś rozpalił się, rozkochał jak napalony młodzieniec. Pokaż na co cię stać i to nie jeden raz, bo cały w tym ambaras, żeby dwoje chciało naraz. Pan wciąż płonie zazdrosną miłością. A ty?

Ewangelia (Mt 6, 1-6. 16-18)

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej bowiem nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie.

Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.

Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni to lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.

Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam, już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i obmyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie».

Besztanie

 

Mk 8,33

  • Jeśli ze Słowem Bożym jesteś za pan brat, niejednokrotnie może najść cię pokusa, żeby przejść obok niego niejako mimochodem. Słyszałeś ten fragment wielokrotnie. Już go znasz, masz urobiony pogląd. Wiesz o co tu gra, więc po pierwszych słowach wyłączasz się i kartę z Ewangelii odkładasz do przypisanej jej odpowiedniej szufladki. Ziarno Słowa nie ma szans zakiełkować w twoim sercu. Nie może porazić cię swoją rewolucyjną nowością. By nie ulec tej pokusie rutyny, zmuszam się do wchodzenia za każdym razem głębiej. Do wyczuwania w sumieniu najdelikatniejszych alikwotów drgań, które zazwyczaj są przytłumione przez myśli dominujące, wpojone w setkach oklepanych kazań i rozważań. Pomocne jest sięgnięcie do innego tłumaczenia. Prawdziwą skarbnicą jest tekst oryginalny. Nie trzeba znać antycznej greki, by czytać dziś Ewangelię w oryginale. Są już dostępne interlinearne wydania Pisma Świętego, czy to w wersji książkowej, czy elektronicznej. Dziś chcę się z tobą podzielić jednym takim odkryciem.
  • W scenie swoistego sondażu opinii publicznej, podczas którego Piotr wyznał, że Jezus jest Mesjaszem, trzy razy występuje czasownik επιτιμαν (epitiman). Przetłumaczyć go można jako „zbesztać”, „zganić”. Jeśli sięgniesz po tłumaczenie Biblii Tysiąclecia, które znamy z czytań mszalnych, czytając dzisiejszą perykopę pierwszy raz natkniesz się na to słowo w wersecie 30. Jezus surowo im przykazał, żeby apostołowie nie rozgłaszali, że jest On Mesjaszem. Ten sam czasownik ewangeliści używają, gdy Jezus gromi złe duchy, by zamilkły i wyszły z opętanego. Ten sam czasownik wybrzmiewa także wtedy, gdy Jezus ucisza straszną burzę na jeziorze. Jest to zatem słowo potężne, pełne mocy i boskiej wszechwładzy. Temu słowu nie jest w stanie oprzeć się szatan. Dlaczego zatem Jezus z taką mocą zareagował na arcypobożne wyznanie Piotra? Czy tu chodzi tylko o skromność i pokorę Jezusa? Trudne pytanie, dlatego łatwo przejść nad nim do porządku dziennego. Tymczasem i tutaj mamy opis bezpardonowej walki Pana z przeciwnikiem – Szatanem. Czyż Jezus nie musiał zmagać się z pokusą, by nie spełnić odwiecznych marzeń swoich pobratymców, którzy po latach wygnań, tułaczki, prześladowań z utęsknieniem oczekiwali Bożej odpłaty? Czyż nie tego oczekiwano od sprawiedliwego Boga? Wszak są narodem wybranym! Po odsiewie plew musi przyjść wraz z Mesjaszem czas zemsty i królowania. Wszyscy tym żyli wokoło. Nie tylko Piotr tak myślał. Czy wszyscy mogą się mylić, czyż nie to zapowiadali prorocy? Jakże zjadliwe i przekonywujące są podszepty Szatana!
  • W czasach apostolskich, Mesjasza zaszufladkowano jako wodza niezwyciężonych wojsk izraelskich. W tak skrojonym mu mundurze miał dla swych ziomków podbić cały świat. Trzymać się blisko takiego mesjasza, to zdobyć władzę, bogactwo, ustawić się do końca życia. Królestwo mesjasza ma być wszak wieczne! Gdyby zatem apostołowie rozpoczęli rozpowiadać wszystkim wokoło, że Jezus jest właśnie tym mesjaszem – nikt by nie zważał już na przesłanie Dobrej Nowiny. Zamiast otwierać się na obietnicę Bożego Miłosierdzia, tłumy z Góry Błogosławieństw ostrzyliby miecze przed rychłą rozprawą z Rzymianami. Czyż nie o to chodziło Szatanowi? Dlatego Jezus zamiast pochwałą, poczęstował apostołów surowym przykazaniem. Zaczął też wyjaśniać jaka jest prawdziwa Jego misja. Zupełnie otwarcie, by nie mieli żadnych wątpliwości i złudzeń, zapowiedział im swoją mękę i zmartwychwstanie. Jego orężem jest nie miecz, a krzyż. Jego wrogiem jest nie Rzym, ale śmierć.
  • Jeśli wyznaczasz komuś rolę, nadajesz stanowisko, wystawiasz opinię, okazujesz w ten sposób swoją władzę nad tą osobą. Nawet jeśli wskazane komuś stanowisko jest bardzo zaszczytne, to ty ustalasz reguły gry. To ty przestawiasz pionki na szachownicy. Tę niepisaną zasadę, za namową Złego, próbujemy też rozciągnąć na Pana Boga. Chcemy niejako Go oswoić, ujarzmić. Przykrawamy Go na swoją modłę i miarę. Piotr wziął Jezusa na bok i zaczął Go upominać. Jeśli czytasz ten tekst w polskim tłumaczeniu, brzmi on tak niewinnie. Przyjacielska pogawędka, dobra rada. Tymczasem w oryginale mamy tu znów nasz czasownik επιτιμαν. Piotr autorytarnie beszta Jezusa! Przejechał się po nim z góry na dół. Może już wyobrażał sobie jak będzie zaufanym doradcą Jezusa-króla. Może już planował kierowanie Nim z tylnego siedzenia, a On tu wygaduje takie głupoty! Jak śmie krzyżować jego przemyślne plany?! Nie może mu tego zrobić! Grzech pierworodny Adama i Ewy polegał na tym, że zapragnęli oni być równymi Bogu. Piotr ze swoim besztaniem stawia się ponad Bogiem!
  • Gdy Jezus zrugał morze, natychmiast ono ucichło. Zganione złe duchy, bez słowa uciekały z podkulonym ogonem. Tymczasem wobec swoich umiłowanych uczniów Jezus zdaje się bezbronny. Piotr nie stracił mowy, jak Zachariasz, gdy pojawiła się w jego głowie zdrożna myśl. Nie zamienił się w skalny słup jak żona Lota, gdy odciągał Jezusa na bok. Czyż to nie jest oznaką jak wielką słabość ma Pan względem ciebie i mnie? Jak bardzo nas kocha, nawet wtedy, gdy chcemy z Niego uczynić powolną sobie marionetkę? Gdy zasypujemy Go swoimi żądaniami, oczekiwaniami, gdy własne plany przedstawiamy do podpisu jak ultimatum?
  • Jezus kolejny raz zgromił Piotra słowami (znów ten czasownik). Ale nie są to słowa wyroku, ale przywołanie do porządku. Pokazanie znarowionemu uczniowi gdzie jest jego miejsce. „Zejdź mi z oczu” to w oryginale „stań za mną, wróć do szeregu”. Jezus zatem nie odrzuca Piotra, jak można by było zinterpretować polską wersję. Niejako ponawia swoje powołanie – Pójdź za mną! Pamiętaj, że to Ja jestem twoim mistrzem. Zaufaj Mi. Myślisz po ludzku, tymczasem któż jak Bóg lepiej zatroszczy się o ciebie?

Mk 827 Potem Jezus udał się ze swoimi uczniami do wiosek pod Cezareą Filipową. W drodze pytał uczniów: «Za kogo uważają Mnie ludzie?» 28 Oni Mu odpowiedzieli: «Za Jana Chrzciciela, inni za Eliasza, jeszcze inni za jednego z proroków». 29 On ich zapytał: «A wy za kogo Mnie uważacie?» Odpowiedział Mu Piotr: «Ty jesteś Mesjasz». 30 Wtedy surowo im przykazał, żeby nikomu o Nim nie mówili.31 I zaczął ich pouczać, że Syn Człowieczy musi wiele cierpieć, że będzie odrzucony przez starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity, ale po trzech dniach zmartwychwstanie. 32 A mówił zupełnie otwarcie te słowa. Wtedy Piotr wziął Go na bok i zaczął Go upominać. 33 Lecz On obrócił się i patrząc na swych uczniów, zgromił Piotra słowami: «Zejdź Mi z oczu, szatanie, bo nie myślisz o tym, co Boże, ale o tym, co ludzkie».