- Koszmarem dla rodzica gromadki dzieci, który w pojedynkę próbuje ogarnąć całą tę ferajnę, jest moment zebrania wszystkich do wyjścia. Ubierając jedno dziecko, drugie akurat ma ochotę się rozebrać. Gdy w końcu ubierze się wszystkie sweterki, szaliki, kurtkę, czapeczkę, rękawiczki i buty, wtedy właśnie brzdącowi przypomina się, że chce siusiu. Powie to tak słodkim głosem, że na tle przekleństw cisnących się na usta wywołuje ciarki po plecach. Szczytem wszystkiego jest jednak, gdy właśnie w tym momencie dzieciom zechce się zabawić z tobą w chowanego. Lata praktyki czynią ich mistrzami w tej sztuce. Nie wystarczy zajrzeć za drzwi czy pod stół. Przezornie byłoby zajrzeć do szuflad, piekarnika, a nawet pralki. Najmłodszemu, temu najbardziej naiwnemu, zdaje się, że skoro po zamknięciu oczów nie widzi ojca, sam jest dla niego niewidzialny.
- Zabawa w chowanego to ulubiona rozrywka człowieka w relacji ze swoim Stwórcą. Mamy to w genach od czasu nieszczęsnej przygody z rajskim jabłkiem. Już wtedy zmartwiony Bóg musiał chodzić po ogrodzie wołając „Gdzie jesteś?” Nie jest bowiem wolą Ojca naszego, który jest w niebie, żeby zginęło jedno z tych małych. Pozostawia zatem 99 owiec i rozpoczyna chodzenie za rozbrykanym, samowolnym człowiekiem, który udaje niewidzialnego ninję. Słuszniej byłoby odwrócić proporcję. Wszak liczba błądzących i grzeszników w Kościele jest bliska 100%.
- Jeśli jestem kochającym dzieckiem swego niebieskiego Ojca, odpuszczę sobie zabawę w chowanego. Jeszcze lepiej dla mnie będzie, gdy uczynię wszystko, by jak najszybciej skrócę dystans pomiędzy nami. Wyprostuję wszystkie ścieżki, podniosę się ze wszystkich dołków, zejdę ze szczytów pychy. Jak wielkim musi być szczęściem ten moment, gdy rozradowany Pasterz chwyci swojego barana za rogi i powiedzie z troską do innych owiec na górach.
PIERWSZE CZYTANIE (Iz 40, 1-11)
Pan pocieszył swój lud
«Pocieszajcie, pocieszajcie mój lud!» – mówi wasz Bóg. «Przemawiajcie do serca Jeruzalem i wołajcie do niego, że czas jego służby się skończył, że nieprawość jego odpokutowana, bo odebrało z ręki Pana karę w dwójnasób za wszystkie swe grzechy».
Głos się rozlega: «Drogę Panu przygotujcie na pustyni, wyrównajcie na pustkowiu gościniec dla naszego Boga! Niech się podniosą wszystkie doliny, a wszystkie góry i pagórki obniżą; równiną niechaj się staną urwiska, a strome zbocza niziną. Wtedy się chwała Pańska objawi, razem ją każdy człowiek zobaczy, bo usta Pańskie to powiedziały».
Głos się odzywa: «Wołaj!». – I rzekłem: «Co mam wołać?» – «Wszelkie ciało jest jak trawa, a cały wdzięk jego – jak polnego kwiatu. Trawa usycha, więdnie kwiat, gdy na nie wiatr Pana powieje. Prawdziwie, trawą jest naród. Trawa usycha, więdnie kwiat, lecz słowo Boga naszego trwa na wieki».
Wstąp na wysoką górę, zwiastunko dobrej nowiny na Syjonie! Podnieś mocno twój głos, zwiastunko dobrej nowiny w Jeruzalem! Podnieś głos, nie bój się! Powiedz miastom judzkim: «Oto wasz Bóg! Oto Pan Bóg przychodzi z mocą i ramię Jego dzierży władzę. Oto Jego nagroda z Nim idzie i przed Nim Jego zapłata. Podobnie jak pasterz pasie On swoją trzodę, gromadzi ją swoim ramieniem, jagnięta nosi na swej piersi, owce karmiące prowadzi łagodnie.
EWANGELIA (Mt 18, 12-14)
Bóg nie chce zguby zbłąkanych
Jezus powiedział do swoich uczniów: «Jak wam się zdaje? Jeśli ktoś posiada sto owiec i zabłąka się jedna z nich, to czy nie zostawi dziewięćdziesięciu dziewięciu na górach i nie pójdzie szukać tej, która się błąka? A jeśli mu się uda ją odnaleźć, zaprawdę, powiadam wam: cieszy się nią bardziej niż dziewięćdziesięciu dziewięciu tymi, które się nie zabłąkały.
Tak też nie jest wolą Ojca waszego, który jest w niebie, żeby zginęło nawet jedno z tych małych».