- „Nie dawajcie psom tego, co święte.” Prośba Jezusa przede wszystkim ponagla mnie do zastanowienia się nad tym, co dla mnie jest święte. Jest Kościół święty, Sakramenty święte, Pismo święte… Mówi się nawet: święte obrazki i święci kapłani. Jeśli jednak świętość ograniczam tylko do tej jednej sfery, bardzo łatwo będzie mi wpaść w sidła manichejskiego patrzenia na świat przez zero-jedynkowy pryzmat dobra i zła. Jest sfera sacrum – związana z kościołem i modlitwą. I sfera profanum – czyli całej codziennej rzeczywistości. Proporcje pomiędzy nimi są w najlepszym wypadku jak pomiędzy niedzielami a całą resztą dni roboczych. O sferę sacrum muszę dbać, bronić jej, w tej sferze muszę się starać i odświętnie wyglądać. W sferze profanum, tuż za kościelnym progiem i za końcowym „Amen” w modlitwie, funkcjonuję wedle zupełnie innych zasad. Nie muszę już być grzecznym chłopczykiem w odświętnym garniturze. Gdy wchodzę między psy, muszę szczekać jak one. Gdy przebywam między wieprzami, nie zakładam pereł.
- Tymczasem święte, czyli boskie, jest wszystko co otrzymuję z rąk dobrego Ojca niebieskiego. Święte jest moje życie, moje ciało i jego zdrowie. Świętymi są wszyscy ludzi, których Bóg postawił na mojej drodze. Nawet jeśli są na wskroś przeniknięci grzechem i zepsuci do szpiku kości. Święty jest piękny świat za oknem i prawa, które nim rządzą, święta praca przez którą doświadczam łaski współpracy z Stwórcą w bezustannym podtrzymywaniu świata. Święte są moje powołania i talenty…Wszystko pochodzi od Boga za wyjątkiem zła i grzechu. Jakże śmiałbym wzgardzić i wdeptać w błoto, którykolwiek z tych darów! Dlatego Kościół przypomina o trosce o własne zdrowie, o dobre relacje z wszystkimi ludźmi, o ochronie naturalnego środowiska, o poszanowaniu praw każdego człowieka od poczęcia do naturalnej śmierci, o godności pracy ludzkiej, o uczciwości w polityce i w gospodarce. Ci wszyscy, którzy chcą ograniczyć Kościół wyłącznie do murów świątyni, całą resztę tej świętej rzeczywistości pozostawiają psom i świniom. Na jej zgubę a nasz wstyd.
- Wielokrotnie słyszę z ust szanowanych i bogobojnych ludzi słowa wzgardy i oburzeniu w stosunku do wszelkiej maści antyklerykałów, ateistów i jawnogrzeszników. Samą myśl o nich strącają z siebie jak łajno, które przypadkowo znalazło się na ich dłoni. Do nieba, ale i w kręgu swoich pobożnych przyjaciół, wznoszą skargi na wszelkie obrazoburstwa, zniewagi, prześladowania i zelżenia jakie spadają na sferę, którą uznają za sacrum. Nie mogą się doczekać płomienia Bożej pomsty na tych. którzy śmią pluć na krzyż, kapłanów, poczęte życie i nierozerwalność małżeństwa. Nie chcą myśleć o miłosierdziu dla nich. Rezerwują dla nich miejsca w piekle.
- Tymczasem Jezusowa złota zasada uczy mnie zupełnie innej postawy. Przypomina, że żaden człowiek nie jest wcielonym diabłem, lecz za każdego przelał On krew na krzyżu z miłości, nawet za muzłmańskiego terrorystę i przebranego w damskie ciuchy tranwestytę. Jeśli oczekuję od wrogów poszanowania swojej wiary, sam muszę spojrzeć na nich oczami Jezusa – z miłością. Mam potępiać i odrzucać ich złe czyny, cierpliwie i z troską wskazywać błędy w myśleniu, ale ich samych, jako ludzi, traktować dokładnie tak, jak sam chciałbym być traktowany. A zatem bez wzgardy i potępienia. Kimże jesteśmy, byśmy uzurpowali sobie Boże prawo do wydawania wyroków, byśmy zaprzestawali nadstawiać drugiego policzka i wyruszali na świętą wojnę z grzechem cudzym, a nie własnym?
Ewangelia (Mt 7, 6. 12-14)
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie swych pereł przed świnie, by ich nie podeptały nogami, i obróciwszy się, nie poszarpały was samych.
Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie. Albowiem to jest istota Prawa i Proroków.
Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna ta droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. Jakże ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do życia, a mało jest takich, którzy ją znajdują!»