Prywata Dawida

2 Sm 11,2

  • Dopiero co opisywałem postawę króla Dawida, który wraz z całym ludem radował się  z przybycia do Jerozolimy Arki Przymierza, a już dziś Pismo Święte szczegółowo opisuje historię jego upadku. Grzech bowiem dotyka każdego. Jeśli dziś czuję się wspaniale i skrzydła same unoszą mnie ku niebu, jutro mogę zaryć nosem w najgłębsze błoto. Warto więc zapoznać się z anatomią grzechu Dawida. Człowiek uczy się na błędach. Bezpieczniej uczyć się na błędach cudzych.
  • Dawid nie wyruszył na wyprawę wojenną, jak zwykł czynić do tej pory. Pierwsze zdanie tej historii ukazuje niepozorny początek upadku. Jeszcze się nic złego nie stało. Ot, zwykłe odstępstwo od reguły. Może chłop chciał po prostu sobie odpocząć. Od dzieciństwa ciągle te wojenki. Warto tak czasami sobie pomieszkać w domku. Wszystko sobie przemyśleć, nabrać sił na poważniejszego przeciwnika… Powodów do odstępstwa zawsze jest tysiące. Z własnego doświadczenia jednak wiem, że jakiekolwiek odpuszczenie sobie, nawet w błahej sprawie, jest otwartą furtką, przez którą wciskają się pokusy. Nie na darmo w klasztorach, w armii i w wielu korporacjach życie jest mocno uporządkowane. Przy nadmiarze wolnego czasu, łatwiej ulec rozleniwieniu; przychodzą różne głupie myśli… Gdy jest się uzbrojonym w ściśle ustalone reguły, które uporządkowują moje zewnętrzne życie, również w życiu wewnętrznym łatwiej mi będzie utrzymywać ład. Samodyscyplina jest podstawą wytrwałości. Dawid, zlecając dowodzenie innym, popuścił sobie tej dyscypliny.
  • Dawid nie ma nic poważnego do roboty, więc całe długie poranki spędza w łożu. Cóż złego w tym, że sobie pośpi? Cóż złego w tym, że porządnie poje i popije? Pobłażliwość taka jest początkiem zmiany myślenia. W centrum uwagi powoli stawiam tylko siebie i moją wygodę. Jestem tego wart, należy mi się coś od życia, pozwolę sobie na małe co nieco. Po jednym kieliszku nikt się jeszcze nie upił… Egoizm kwitnie i prowadzi do coraz większej pobłażliwości. W takim stanie trudno wrócić do samodyscypliny. Otrzeźwienie mogliby przynieść przyjaciele. Dawid jednak pozostał sam. Zamiast walczyć z Ammonitami musiał stawić czoła pokusie. W tej walce mógł liczyć tylko na siebie. Jego druhowie udali się na wojnę.  W chwilach pokusy zawsze warto mieć przyjaciela u swego boku. Gdy jestem w domu sam, zawsze dopada mnie lęk. Cisza wokół mnie mrozi mi krew w żyłach, gdyż jestem świadom, że za chwilę z każdego kątku wypełznie Zły i zacznie mnie krępować lepkimi pokusami, rozpaczą i zniechęceniem. Nawet w raju Pan Bóg obserwując Adama stwierdził, że nie jest dobrze, by mężczyzna był sam. A cóż dopiero dzisiaj – w dobie internetu i pornografii.
  • Dawid z nudów zaczął przechadzać się po pałacu. Podświadomie szukał sobie zajęcia. Z tarasu zobaczył kąpiącą się piękną kobietę. Widok ucieszył jego serce, zainteresował umysł i pobudził żądzę. Pozostanie w domu, wylegiwanie się do późnych godzin, nawet podglądanie kąpiącej się kobiety – mógł cały czas się tłumaczyć, że to jego prywatna sprawa. Kogo obchodzi, jak spędzam wolny czas? Nie jesteśmy jednak samotnymi rozbitkami na bezludnej wyspie. Wszystko cokolwiek czynimy, wpływa na nasze otoczenie. Podobnie jak dymek z papierosa zatruwa płuca współtowarzyszy, tak samo grzech w który wpadam, wprowadza zamęt w moim otoczeniu i zatacza coraz szersze kręgi. Chwila słabości Dawida szybko pociągnęła za sobą niewierność Batszeby, wciągnęła w spisek posłańców, Joaba, w końcu uśmierciła Uriasza i szeregowych żołnierzy walczących u jego boku. Joab mający takiego „haka” na króla stał się butny i nieposłuszny. Gdy Dawid powołał na jego miejsce innego wodza, po prostu zabił swego konkurenta czując, że może pozostać bezkarny. Każdy grzech, nawet ten popełniony w największej skrytości i w pojedynkę, przynosi coraz groźniejsze konsekwencje. Choćby w ten sposób, że tracę pewność siebie, odwagę w walce z kolejnymi słabościami. Wprowadza też jad nieufności w relacjach z innymi. Cóż się stanie, jeśli się dowiedzą? Może i oni postępują wobec mnie tak samo jak ja traktuję ich za ich plecami? Wszyscy robią podobnie. Tego się nie da uniknąć… Mały potrącony kamyczek przemienia się w rujnującą wszystko lawinę.
  • Jezus pociesza mnie, że w podobny sposób działa również dobro. Jego początki mogą być tak mało znaczące jak ziarenko gorczycy. Drobny gest, jedno słowo, grosik oddany innym… Nic nie jest nieistotne. Nic nie jest prywatną sprawą, która dotyczy tylko mnie. Gdy zasieję drobne ziarenko dobra, czy później będę spał, czy też czuwał, we dnie i w nocy będzie ono rosło. Nie muszę wiedzieć jak i kiedy, ale wyda dobre owoce.

1. czytanie (2 Sm 11, 1-4a. 5-10a. 13-17)

Grzech Dawida

Na początku roku, gdy królowie zwykli wychodzić na wojnę, Dawid wyprawił Joaba i swoje sługi wraz z całym Izraelem. Spustoszyli oni ziemię Ammonitów i oblegali Rabba. Dawid natomiast pozostał w Jerozolimie.

Pewnego wieczora Dawid, podniósłszy się z posłania i chodząc po tarasie swego królewskiego pałacu, zobaczył z tarasu kąpiącą się kobietę. Kobieta była bardzo piękna. Dawid zasięgnął wiadomości o tej kobiecie. Powiedziano mu: «To jest Batszeba, córka Eliama, żona Uriasza Chittyty». Wysłał więc Dawid posłańców, by ją sprowadzili. A gdy przyszła do niego, spał z nią. Kobieta ta poczęła, posłała więc, by dać znać Dawidowi: «Jestem brzemienna».

Wtedy Dawid wyprawił posłańca do Joaba: «Przyślij do mnie Uriasza Chittytę». Joab posłał więc Uriasza do Dawida. Kiedy Uriasz do niego przyszedł, Dawid wypytywał się o powodzenie Joaba, ludu i walki. Następnie rzekł Dawid Uriaszowi: «Zejdź do swojego domu i umyj sobie nogi!» Uriasz opuścił pałac królewski, a za nim niesiono dar ze stołu króla. Uriasz położył się jednak u bramy pałacu królewskiego wraz ze wszystkimi sługami swojego pana, a nie poszedł do własnego domu. Przekazano wiadomość Dawidowi: «Uriasz nie zszedł do swego domu». Dawid zaprosił go, aby jadł i pił w jego obecności, aż go upoił. Wieczorem poszedł Uriasz, położył się na swym posłaniu między sługami swojego pana, a do domu swojego nie zszedł.

Następnego ranka napisał Dawid list do Joaba i posłał go za pośrednictwem Uriasza. W liście napisał: «Postawcie Uriasza tam, gdzie walka będzie najbardziej zażarta, potem odstąpcie go, aby został ugodzony i zginął».

Joab, obejrzawszy miasto, postawił Uriasza w miejscu, o którym wiedział, że walczyli tam najsilniejsi wojownicy. Ludzie z miasta wypadli i natarli na Joaba. Byli zabici wśród ludu i sług Dawida; zginął też Uriasz Chittyta.

Ewangelia (Mk 4, 26-34)

Rozwój królestwa Bożego

Jezus mówił do tłumów:

«Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy, nasienie kiełkuje i rośnie, sam nie wie jak. Ziemia sama z siebie wydaje plon, najpierw źdźbło, potem kłos, a potem pełne ziarno w kłosie. Gdy zaś plon dojrzeje, zaraz zapuszcza sierp, bo pora już na żniwo».

Mówił jeszcze: «Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki podniebne gnieżdżą się w jego cieniu».

W wielu takich przypowieściach głosił im naukę, o ile mogli ją rozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom.

Siewca wyszedł siać.

Mk 4,3

  • Wczorajszy mój tekst o tym, że wiara nie jest prywatną sprawą  spotkał się z kolejnym odzewem komentatora podpisującego się trzema literkami P. O ile ktoś nie mieszka w jakiejś bardzo pobożnej rodzinie, to pozostałych 99,999999999999% ludzi nie interesuje, czy byłeś w ostatnią Niedzielę na mszy, czy nie. Twoja wiara JEST Twoją prywatną sprawą tak samo, jak jej praktykowanie. Zdawać by się mogło, że ma rację, gdyż jest jedynym komentującym mój blog. Jego komentarze są zawsze mocno sceptyczne. Dobitnie to pokazuje, że moje refleksje o tematyce religijnej nikogo więcej nie interesują. To moja prywatna sprawa, którą zaśmiecam internet. To miło z jego (jej) strony, że nie tylko wchodzi na moją stronę, ale jeszcze zamieszcza tam komentarze. Czyżby się zaliczał do tego promila człowieka (czasami przesada prowadzi do śmieszności), która zauważa moją obecność w bogucickiej bazylice? Z wdzięczności postanowiłem zatem przyjrzeć się jego postawie.
  • Bóg jest rozrzutnym siewcą. Nie kieruje się zdrowym rozsądkiem, czy prawami ekonomii. Jego dobroć jest nieprzebrana, a miłość bezmierna. Może sobie zatem na to pozwolić. Sieje ziarno Swego słowa, gdzie popadnie. Nie selekcjonuje gleby, gdzie ziarno ma upaść. Nie sprawdza, czy Jego posłanie będzie mile widziane, czy też nie. W dodatku jest niezwykle wytrwały i nie zniechęca się niepowodzeniami. Sieje ziarno wiary osobiście przemawiając w sanktuarium sumienia ludzkiego i poprzez karty Pisma Świętego. Wykorzystuje też prawa natury i piękno świata, by przypominać o swojej obecności. W końcu posługuje się drugim człowiekiem, który bezpośrednio lub swoją postawą świadczy o Nim. Moja wiara nie jest prywatną sprawą, skoro jest uwzględniana w planie Bożym. Moje praktykowanie lub niepraktykowanie jest świadectwem dla innych. Od tego zależy, czy wiarę tę przyjmą moi bracia; czy moje otoczenie pozna prawdziwą osobę Jezusa. Śmiem twierdzić, że prawda o Bogu dociera dziś do świadomości każdego człowieka na świecie. Bóg wszechmogący może dotrzeć do każdego. Nie tylko może, ale i tego gorąco pragnie. Dlatego ziarno Jego słowa dociera również do ciebie. Wczoraj, dziś i jutro.
  • Możesz iść w zaparte i stanowczo twierdzić, że Bóg jest wymysłem i czczą gadaniną klechów. To wygodna postawa. Skoro Boga nie ma, sam decydujesz co jest dobre, a co złe. Jesteś niczym nieograniczony i czujesz się jak młody Bóg. W oparach używek niejeden podobny tobie stara się zagłuszyć prawdę, że to tylko pozory absolutnej wolności. Bez przerwy muszą bowiem walczyć z nienasyconymi żądzami i pragnieniami, które nimi targają. Ciągle muszą mieć wszystkiego więcej i mocniej. Wchodzą też w prerogatywy innych, podobnych im „bogów” co rodzi bezpardonową rywalizację. Ich walka z Kościołem to tylko jeden z licznych frontów na których toczą ostre boje. Choć starają się żyć beztrosko, dopadają ich stresy i depresje. Ich pozorna wolność i racjonalność nie są bowiem w stanie udzielić odpowiedzi na wszystkie nurtujące pytania. Nie dają nadziei.
  • Istnieje też inna możliwość. Ograniczasz sacrum do sfery prywatnej, by nikt nie zauważył co jest w twoim własnym sercu. A tam przerażająca pustka i smutek. Wierzysz w Boga, ale zupełnie Go nie czujesz. Modlitwa jest tylko bezsensowną paplaniną wyuczonych w dzieciństwie paciorków. Wyczucie liturgii znikome – właściwie nie wiadomo po co chodzisz do kościoła. O Bogu nic konkretnego nie potrafisz powiedzieć. Dlatego bezpieczniej zamknąć wiarę w najgłębszej szufladzie swego serca, a klucz do niej głęboko zakopać. Mijany krzyż, czy czyjeś świadectwo budzą jakiś dziwny niepokój. Lepiej unikać takich sytuacji, by nie konfrontować się z prawdą. Odczepcie się od mojej wiary – to moja prywatna sprawa! Odrzucając czyjeś świadectwo, rozpaczliwie jednak prosisz, by ktoś uleczył twe puste serce. A Pan wysłuchuje tę modlitwę.
  • Zgadzam się, że wiara jest niesłychanie osobistą sprawą. Dotyczy bowiem osobowej relacji z Bogiem. Jest wyrazem intymnej zażyłości pomiędzy kochającymi się osobami. Podobna jest do małżeńskiej miłości. Nikt normalny nie montuje kamerki, by relacjonować na żywo co dzieje się w sypialni. Pomimo tego, urządzamy huczne wesela, publicznie przyznajemy się do małżonka, żona nawet przyjmuje nazwisko męża, by wszyscy wiedzieli, że teraz jest panią jego serca, a sama oddała się całkowicie jemu. Mieszkają ze sobą razem, a nie spotykają się wyłącznie na sekretnych randkach. Wciąż wielu ludzi nosi na serdecznym palcu obrączki. Obchodzi się uroczyście rocznice ślubu, by inni nacieszyli się ich wspólnym szczęściem. Do tego dochodzi niezliczona poezja miłosna, piosenki o miłości, wspólny taniec, małżeński grobowiec…Choć małżeństwo to „prywatna sprawa” ciągle ma wymiar społeczny. Gdyby tak nie było, małżeństwa jednopłciowe nie walczyłyby tak o zalegalizowanie swych związków.
  • Gdy świadczysz o swojej miłości, owocuje ona. Przywraca ona zniechęconym wiarę w drugiego człowieka. Pozwalasz zakiełkować w ich sercu nadziei, że nie każdy człowiek jest wilkiem dla drugiego człowieka. Spójrz – Siewca znów wyszedł siać…

Ewangelia (Mk 4, 1-20)

Przypowieść o siewcy

Jezus znowu zaczął nauczać nad jeziorem i bardzo wielki tłum ludzi zebrał się przy Nim. Dlatego wszedł do łodzi i usiadł w niej, na jeziorze, a cały tłum stał na brzegu jeziora. Nauczał ich wiele w przypowieściach i mówił im w swojej nauce:

«Słuchajcie: Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, jedno ziarno padło na drogę; i przyleciały ptaki, i wydziobały je. Inne padło na grunt skalisty, gdzie nie miało wiele ziemi, i wnet wzeszło, bo nie było głęboko w glebie. Lecz po wschodzie słońca przypaliło się i uschło, bo nie miało korzenia. Inne padło między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je, tak że nie wydało owocu. Inne wreszcie padły na ziemię żyzną i wydawały plon, wschodząc i rosnąc; a przynosiły plon trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny». I dodał: «Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha!»

A gdy był sam, pytali Go ci, którzy przy Nim byli, razem z Dwunastoma, o przypowieść. On im odrzekł: «Wam dana jest tajemnica królestwa Bożego, dla tych zaś, którzy są poza wami, wszystko dzieje się w przypowieściach, aby „patrzyli uważnie, a nie widzieli, słuchali uważnie, a nie rozumieli, żeby się nie nawrócili i nie była im odpuszczona wina”».

I mówił im: «Nie rozumiecie tej przypowieści? Jakże więc zrozumiecie inne przypowieści?

Siewca sieje słowo. A oto są ci, którzy są na drodze: u nich sieje się słowo, a skoro je usłyszą, zaraz przychodzi Szatan i porywa słowo w nich zasiane. Podobnie zasiewem na gruncie skalistym są ci, którzy gdy usłyszą słowo, natychmiast przyjmują je z radością, lecz nie mają w sobie korzenia i są niestali. Potem gdy nastanie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamują. Są inni, którzy są zasiani między ciernie: to ci, którzy wprawdzie słuchają słowa, lecz troski tego świata, ułuda bogactwa i inne żądze wciskają się i zagłuszają słowo, tak że pozostaje bezowocne. Wreszcie zasiani na ziemię żyzną są ci, którzy słuchają słowa, przyjmują je i wydają owoc: trzydziestokrotny, sześćdziesięciokrotny i stokrotny».

To nie jest prywatna sprawa.

2 Sm 6,18n

  • Król Dawid jest przepełniony radością. Tańczy przed Arką Przymierza, którą uroczyście wnosi do swojego miasta. Wie, że niejako przyjmuje samego Boga w gościnę. Zaprasza Go nie tylko do Jerozolimy, ale do swojego życia. Gościnność wobec tak zacnego Gościa domaga się hojnego przyjęcia. Dlatego co sześć kroków składa w ofierze wołu i tuczne cielę. Dziś mnie przeraża ta krwawa jatka. Muszę mieć na uwadze mentalność ówczesnych ludzi. Tak liczne ofiary sporo z pewnością kosztowały. Ofiarodawca zatem musiał być pewny sensu tego, co robi. Musiał odczuć dobitnie, że to nie zabawa, ale poważna sprawa. Że Bóg, któremu składa ofiary, jest Panem życia i do Niego tak naprawdę wszystko należy. Czy dziś moneta, którą żona rzuca na tacę (do szafarzy przy ołtarzu nikt nie podchodzi z koszyczkiem) ma taką samą dla mnie wymowę?
  • Dawid nie poprzestaje na składaniu ofiar Bogu. Zaprasza na powitalną ucztę cały naród. Wszak oni też należą do Pana. Chociaż jest królem, w pełni utożsamia się z narodem wybranym przez Pana. Jest jednym z nich. Ma tylko więcej powierzonych dóbr w zarządzanie od Pana wszystkiego. Dlatego tymi dobrami się dzieli. Ze szczodrością. To takie ówczesne 500+, które wcale nie jest kupowaniem poparcia, ale prawidłowym odczytaniem swego miejsca w społeczeństwie.
  • Jezus przypomina mi, że nie mogę Go mieć wyłącznie dla siebie. Wiara nie jest moją prywatną sprawą. Przeżywam ją bowiem jednocześnie z całym nowym Ludem Bożym – Kościołem. Nawet gdy w intymnej ciszy, jak Maryja i Jego bracia, przywołuję Go do siebie, by rzucić Mu się w ramiona, dobrze jest sobie uświadomić, że w tych otwartych ramionach są już nieprzeliczone tłumy. Również moi wrogowie. Gdy z żarliwością proszę Jezusa o wysłuchanie prośby, zaspokojenie potrzeby, uzdrowienie choroby, moje żałosne jęki są tylko jedną kroplą w oceanie próśb. Gdy burza na morzu zostaje uspokojona, czy pojedyncza kropla nie ma powodów, by czuć się ukojoną?
  • Jezus poucza mnie, że mam w modlitwie przywoływać Ojca naszego, a nie mojego. Przypomina mi też, że mam całe mnóstwo braci i sióstr. To nie ode mnie jednak zależy, kogo uznam za członka tej rodziny. To nie tylko ci, z którymi potrafię się dogadać. Ba! To nie tylko wierzący-praktykujący. Wszak żyć w zgodzie z własnym sumieniem i czynić dobro, a więc wypełniać wolę Bożą, zdarza się każdemu człowiekowi. Nawet muzułmaninowi i homoseksualiście. Zaprzeczysz?

1. czytanie (2 Sm 6, 12b-15. 17-19)

Czytanie z Drugiej Księgi Samuela

Poszedł Dawid i sprowadził z wielką radością Arkę Bożą z domu Obed-Edoma do Miasta Dawidowego. Ilekroć niosący Arkę Pańską postąpili sześć kroków, składał w ofierze wołu i tuczne cielę. Dawid wtedy tańczył z całym zapałem w obecności Pana, a ubrany był w lniany efod. Dawid wraz z całym domem izraelskim prowadził Arkę Pańską wśród radosnych okrzyków i grania na rogach.

Przyniesioną więc Arkę Pańską ustawiono na przeznaczonym na to miejscu w środku namiotu, który rozpiął dla niej Dawid, po czym Dawid złożył przed Panem całopalenia i ofiary biesiadne. Kiedy Dawid skończył składanie całopaleń i ofiar biesiadnych, pobłogosławił lud w imieniu Pana Zastępów. Dokonał potem podziału między cały naród, między cały tłum Izraela, między mężczyzn i kobiety: dla każdego po jednym bochenku chleba, po kawałku mięsa i po placku z rodzynkami. Potem wszyscy ludzie udali się do swych domów.

Ewangelia (Mk 3, 31-35)

Prawdziwa rodzina Jezusa

Nadeszła Matka Jezusa i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać. A tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: «Oto Twoja Matka i bracia na dworze szukają Ciebie».

Odpowiedział im: «Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?» I spoglądając na siedzących dokoła Niego, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą i matką».