Wpierw przeczytaj: J 1, 43-51
Filip się zapalił do sprawy. Znalazł Tego, na którego czekał przez całe życie. Znalazł swoje spełnienie i szczęście. Nic dziwnego, że rozpierała go radość. Jeśli coś mnie rozpiera od wewnątrz, musi się to uzewnętrznić. Wentyl bezpieczeństwa ujawnia się między innymi w ten sposób, że dzielę się wokoło tym, co mnie pobudza.
By ukierunkować niespożytą energię mojego młodszego syna, nauczyłem go dziś najprostszych komend języka HTML. Oczywiście mocno się do tego zapalił. Co parę sekund wołał mnie i kogo tylko zobaczył, że na „jego stronie internetowej” właśnie pojawiło się nowe słowo, pierwszy obrazek, zmieniła się czcionka. Jego radość i duma z siebie nie pozwalała mu czekać, aż do końcowego efektu swych prac. Podobnie było i z apostołem z Betsaidy.
Napotkanemu Natanaelowi momentalnie wyjawia tę prawdę, która przemieniła jego życie. Bez owijania w bawełnę, od razu końcowe wnioski. Spektakularnie. Takie świadectwo może mieć wielką moc, jeśli trafi na podatną glebę – złaknioną ożywczej wody. Gorzej, gdy trafi na twardy jak skała sceptyczny umysł. Wzmocniony żelbetonem uprzedzeń, obiegowych opinii, przesądów i złych doświadczeń. Po tak nieprzygotowanym gruncie prawda może z łatwością spłynąć. „Cóż dobrego może być z Nazaretu?” – takie argumenty i chłód słuchacza szybko studzą zapał niejednego świadka.
Filip się nie poddaje. On już pojął, że sama obecność Jezusa może skruszyć wszelkie wątpliwości. Sam przecież tej niezwykłej mocy doświadczył. Gdy spostrzega, że jego wysiłki nie spełniają pokładanych w nich nadziei, oddaje je w ręce Jezusa. Nie wierzysz w to, co mówię? Chodź i zobacz sam! Przekonaj się osobiście.
Zadaniem świadka Ewangelii jest nie tyle samemu przekonać słuchacza, ile doprowadzić go do osobistego spotkania z Jezusem. By tam, u samego Źródła, upoił się Słowem Życia.
Pisząc ten blog, czy moderując grupę na Facebooku, staram się nie narzucać ci swojego punktu widzenia. Choć nieraz brakuje mi cierpliwości i zasypuję powiadomieniami o nowych wpisach. Nie chcę wpoić ci swojej wiary ani swego obrazu Pana. Gorąco pragnę tylko podsunąć ci parę pytań, wątpliwości albo przebłysków. Może gdzieś tam, pod swoim drzewem figowym, weźmiesz je pod uwagę i rozważysz. A z pewnością będzie Ci towarzyszył Jezus. On już świetnie cię zna i tylko czeka na ten moment twego przyzwolenia, by wzajemna wasza znajomość się zacieśniła.