Panie, Panie!

Wpierw przeczytaj: Mt 7,21.24-27

Sand_castle,_Cannon_Beach

Wołam do Ciebie we dnie i w nocy. Odrywam się od absorbującej codzienności, by w różańcu, psalmie czy rozważaniu uświęcić trudy i nurtujące myśli. Ale czy jest to już modlitwa?

Chcę pełnić Twoją wolę i żyć po Bożemu. Ale jak ją odczytać, zanim się za nią podąży? Czy mam wertować Pismo Święte, by szukać tam wskazówek na każdym życiowym skrzyżowaniu? Czy o wszystkim decydować ze spowiednikiem? Jak rozróżnić głos sumienia od własnego widzimisię?

Pytań mam bez liku a życie toczy się w swoim tempie. Szczególnie się niepokoję o dom i rodzinę. Powołałeś mnie wszak do tego, bym jako mąż i ojciec nad wszystkim mądrze czuwał. Jak święty Józef. Tymczasem zupełnie sobie nie daję rady. Pocieszam się tylko tym, że większość młodzieńców o podobnym podejściu do życia jak moi chłopcy, dochodzą do takiej wprawy, że i jako dorośli potrafią żyć wygodnie a godnie przy minimalnych kosztach. Tylko czemu za bardzo w to nie wierzę?

Panie, Panie! Czy to srogi wiatr uderza o ściany mego domu na skalę? Czy też wali się zamek z piasku pod naporem pierwszej lepszej fali?

Ty się tym zajmij.

Wpierw przeczytaj: Mt 15,29-37

Pieter_Claesz_-_Herring_with_bread_and_beer_-_1122_(OK)

Modlitwa zawierzenia „Jezu, Ty się tym zajmij!” została podyktowana przez Jezusa neapolitańskiemu kapłanowi ks. Dolindo Ruotolo w prywatnym objawieniu. W ostatnich czasach zdobywa ona coraz większą popularność wśród katolików na całym świecie. Również w Polsce. Uczy ona pełnej ufności postawy dziecka.

Boję się jednak chwil w życiu, kiedy postawę dziecięctwa bożego przemieniam w szkaradną karykaturę. Dziecięcą ufność i bezpośredniość zastępuję nastawieniem rozleniwionego i roszczeniowego bachora. Jakże wiele takich dzieci dzisiaj. „Starzy się na niczym dzisiaj nie znają. Ja wiem najlepiej jak spędzić przyjemnie czas. Ustawię się w życiu najlepiej i najprzyjemniej – po swojemu. A jeśli przyjdą jakiekolwiek kłopoty, jeśli jakichś obowiązków nie będzie się dało uniknąć – ty się tym zajmij. I to szybko!”

Tymczasem Jezus jest zawsze skory do pomocy. Nawet wtedy, gdy strzelam focha i się szarogęszę. Nie chce jednak być tylko strażakiem w momentach, gdy pali mi się grunt pod nogami. Nie chce też być tylko od wielkiego dzwonu. Chce towarzyszyć mi na dobre i na złe. Gotów jest wspierać mnie nawet w najbardziej prozaicznych sprawach. Jest przecież moim Panem w niedziele, ale i w szare dni tygodnia. Pomoże wybrać życiowe powołanie, żonę. Zasugeruje także który ubrać krawat do koszuli. Będzie wspierał w śmiertelnej chorobie, ale i pomoże przy kipiącym mleku. Towarzyszy na drodze do wieczności i w popołudniowym korku na autostradzie.

Czy to oznacza, że mam pozostawać w życiu biernym? Życie ma być czekaniem, aż w końcu Bóg ześle gwiazdkę z nieba? Znów mam przed oczami bezstresowo chowane dziecko, które leżąc przed ekranem woła ciągle „Daj! Więcej! Szybciej!”

Jezus, widząc głodny tłum, mógł jednym słowem zaradzić tej biedzie. Mógł przepełnić ich uczuciem sytości. Mógł przemienić kamienie w chleb, by każdy go miał w obfitości, pod ręką. Jednak On nie wyręcza człowieka. Nie hoduje jak tuczne zwierzę lub rybki w akwarium. Traktuje mnie serio. Czyż można inaczej kochając prawdziwie? Bym nie stracił szacunku do siebie, ponagla mnie do współpracy. Gotów jest przyjąć ode mnie nawet tak niewiele, jak te siedem chlebów. Z jednej strony to mało – wobec ogromu potrzeb. Z drugiej strony to wszystko, co mam w tej chwili.

Pomaga uskrzydlić ten blog, jeśli tylko przestanę traktować go jako własnego wymądrzania się. Jak wracam do poprzednich wpisów na tym blogu, bez wahania mogę wskazać te, które tworzyłem sam – na siłę. Wierzę jednak, że i te marne wypociny mogą przemienić twoje serce, jeśli sięgając po nie usiądziesz Bogu na kolanach i poprosisz cicho: „Poczytaj mi, Tato”.

Czuwajcie

Wpierw przeczytaj: Mk 13,33-37

Sky Colors Sunset Good Looking Clouds

Tak często słyszę, zwłaszcza podczas Adwentu, Jezusowy apel o czujność, że niejako stałem się głuchy na to wezwanie. Jak długo przecież człowiek może być maksymalnie zmobilizowany?! Czuwać – cóż to bowiem dla mnie oznacza? Pierwsze skojarzenia, to stać na baczność, z bronią gotową do strzału, nie zmrużywszy oka. To czekać na coś, co jest nie-oczekiwane. Spodziewać się niewiadomego, które przyjdzie niespodziewanie.

Ale czyż takie czekanie nie zakłada przezwyciężania lęku? Czy każdy pracownik oczekujący na wejście do pokoju swego szefa ma w stresie wypatrywać poruszenia klamki? Czyż Jezusowe: „Czuwajcie” ma brzmieć w moich uszach „Bójcie się, bo już wracam!”?

Takie myśli i obrazy może wzbudzać sumienie rozpaczliwie wzywające do poprawy. Albo Zły, który robi wszystko, by zohydzić w moich oczach Księcia Pokoju.

Ponurość grudniowych dni za oknem działa przygnębiająco. Widząc szarugę i ziąb za oknem, z trudem przychodzi mi wywleczenie się z wygrzanego łóżka, by pójść do pracy. W ciągu dnia wcale nie jest lepiej. Wiele rzeczy odsuwam na później, wiele spraw jest w zawieszeniu. Czuję, jak ucieka mi dzień po dniu, a ja najchętniej schowałbym się pod ciepłą kołderką i zapadłbym w niedźwiedzi sen. I właśnie w tym czasie przez grubą warstwę pierzynki dociera ten głos: „Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie (…) By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał was śpiących”. Nie traktuję tych słów jako groźby. To pełne nadziei przypomnienie.

Być czujnym, to uważnie wypatrywać dobra w swoim życiu. Z radością wypatrywać, każdego daru z rąk Ojca. Rozpoznawać szczęście w pozornej prozaiczności. Pisałem o tym przed laty w wierszu.

Skarby

Szukać skarbów

Nienazwanych

Nieuchwytnych

bo wdeptanych w błoto

przez rozpędzonych ludzi

Znaleźć

i rozpłakać się

nad znalezionym

szczęściem

Czuwać, to nie tylko zachwycać się Bożą miłością, która mnie niepostrzeżenie dotyka. Mam być czujnym, by nie przegapiać żadnej okazji, do rozprzestrzeniania dobroci wokół siebie. Tyleż dobroci przecieka między moimi palcami, miast trafiać do innych! Przecież tak niewiele kosztuje dobre słowo, drobny gest, uśmiech życzliwości, ustąpienie. Zerknięcie do Pisma Świętego choćby w reklamach podczas obowiązkowych seriali telewizyjnych. Modlitewny akt strzelisty zamiast przekleństwa w chwilach nadmiernych emocji. Możliwości jest tak wiele. To Jezusowe „czuwaj”, docierające do mojej kryjówki, jest aktywne, twórcze, pełne zaangażowania. Wiem z doświadczenia, że właśnie taka postawa sprawia, że naprawdę żyję. Tylko muszę być czujny.

Być czujnym, to wreszcie nie przeoczyć tego momentu, gdy już jest za późno. Jak to pisał ksiądz Twardowski: „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą.” Gdy relacje  z drugim człowiekiem się zaplątały; nieważne czy z mojej, czy jego winy, niewybaczalnym błędem jest odkładanie wyjaśnienia tego problemu w nieskończoność. Ani się nie obejrzę, gdy przepaść, która ciągle się między nami poszerza, stanie się przeszkodą nie do przebycia. To nie jest łatwe. Zwłaszcza przebaczenie krzywdy. Pięknie to przedstawia pewien spot, którego obejrzenie niech zastąpi mój komentarz.