Plon

Mt 13,23

  • Wielką radość przynosi mi dzisiejsza Ewangelia. Tyle nadziei i pociechy wlewa w moje serce. Jezus wyjaśnia mi co mam czynić, aby moje życie było owocne. Jego wskazówki są takie proste i właściwie niewymagające! Wystarczy, bym uważnie słuchał Jego Słowo. Nic więcej! Chrześcijaństwo nie jest religią tylko dla wtajemniczonych. Zbawienie nie jest reglamentowanym towarem. Ziarno Słowa pada obficie – gdzie popadnie. Jeśli dotrze do mnie i do ciebie – z pewnością zaowocuje. W swej przypowieści Jezus nie narzuca mi obowiązku wcześniejszego zaorania pola, opłacenia podatku rolnego, kupienia i regularnego stosowania nawozu. Mam wyłącznie przyjąć ziarno w siebie. I cierpliwie czekać na owoce. Nie muszę być mnichem, badaczem Pisma. Wystarczy tylko chcieć, tylko nie przeszkadzać.
  • Nie ma aż tak nieurodzajnej gleby, by ziarno padło na nie na darmo. Istnieje jednak rzeczywistość wroga szczodrobliwości Boga, która nie chce dopuścić do wydania plonu. Czytając dzisiejszą perykopę, łatwo można dostrzec, że wszyscy jej bohaterowie spełnili ten minimalny plan. Ci, których symbolizują droga, grunt skalisty i zachwaszczone pole, również słuchali Słowa. Wystarczy tylko słuchać – taki jest zamysł Boży. Jednakże z powodu ataków Szatana i mojej własnej słabości muszę przykładać uwagę do jakości mojego słuchania. Zbawienie nie przyjdzie na mnie mimochodem. Niestety nie wystarczy sam wpis do Księgi Chrztów, samo posiadanie Pisma Świętego, by żyć pełnią życia i przynosić obfite owoce. Słowo muszę wysłuchać, ale i starać się je przyjąć, zrozumieć, zastosować.
  • W innym miejscu Biblia porównuje Słowo Boga do deszczu. Nie wystarczy stanąć bez parasola w czasie ulewy, by zebrać wody, która nasyci moje i innych pragnienia. Choć jeśli wystarczająco długo będę stał, to coś się z moich ubrań wyciśnie. Jeśli będę sięgał do Pisma Świętego regularnie, to nawet wtedy, gdy nic z niego nie będę rozumiał, ono mnie powoli zacznie przemieniać. By proces ten jednak przyspieszyć, zoptymalizować, warto się trochę do tego przyłożyć.
  • I jeszcze jedno pocieszenie. Pan nie rozlicza mnie ze Swego słowa jak radziecka gospodarka podczas realizacji planu pięcioletniego. Jeśli nie jestem stachanowcem, jeśli nie przynoszę 100% owoców, nie jestem skreślany i napiętnowany. Jezus zadowala się nawet najmniejszymi kroczkami, uczynionymi w dobrym kierunku. Taka sama jest Jego radość z plonu  stokrotnego, sześćdziesięciokrotnego i trzydziestokrotnego. Nawet jeden mój dobry gest, jedno dobre słowo może obficie zaowocować w sercach innych. Królestwo rozszerza się gwałtownie zgodnie z efektem motyla.

Ewangelia (Mt 13, 18-23)

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Posłuchajcie przypowieści o siewcy. Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze.

Posiane na grunt skalisty oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia i jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje.

Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.

Posiane wreszcie na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny».

To właśnie dzisiaj

Wpierw przeczytaj: Łk 4,16-30

  • Z ludzkiego punktu widzenia, Jezusowe „kazanie prymicyjne” w Nazarecie nie pociągnęło za sobą gruntownej przemiany nazaretańskich serc. Mogę się oburzać na ten bezimienny „tłum”. (Nazaret w tamtych czasach to była totalna dziura więc frekwencja w synagodze była pewnie jak na odpustowej sumie w Psiej Wólce). Ale czy sam nie jestem do nich podobny? Problemem Nazaretan był fakt, że usłyszeli niezwykłe słowa z ust kogoś dla nich najzwyklejszego. To był ich sąsiad, ziomal, kolega z podwórka. Jakże ktoś taki może nagle przedstawiać się jako zapowiadany przez Izajasza Mesjasz? Co więcej – na ich zdziwienie zareagował postawieniem ich za plecami pogan w kolejce do zbawienia! Tego już było za wiele. Wyobrażasz sobie, że nagle ten Gruby co siedział w klasie w ostatniej ławce i śmierdział śmiesznie czosnkiem uważa się za niewiadomo kogo? I jeszcze śmie twierdzić, że jesteś gorszy od imigrantów, homoseksualistów i Bóg wie jeszcze kogo? Już czuję ten powiew hejtu zdmuchujący go z urwiska góry w nicość.
  • Dla mnie Jezus jest kimś niezwykłym – jest moim Panem. Ale niejednokrotnie Jego słowo w mych uszach brzmi jak wielokrotnie słyszany banał. Uodporniłem się na moc Ewangelii, na Prawdę, że Bóg mnie kocha, że On mnie wyzwala. Zamiast skupiać się na Mszy świętej na liturgii słowa, pozwalam odpłynąć swej świadomości w słodką bezmyślność. Słowo Boże ostre jak miecz obosieczny jest pełne ewangelicznego radykalizmu. Potrafi ono złamać potęgę szatana, przywrócić wzrok ślepemu. Z powodu mojego podejścia i nastawienia, ten miecz nie wbija się głęboko w serce, by rozkruszyć krępujące okowy. Spływa po mnie płazem – jak po kaczce.
  • Problem może w tym tkwi, że Jezusa umiejscawiam albo w swojej przeszłości lub w przyszłości. Albo w czasach biblijnych, albo oczekuję Go w niebie po śmierci. Tymczasem Jezus działa właśnie w tej chwili. Dziś spełniają się te słowa Pisma, które właśnie słyszysz wraz ze mną. Jego łaski mogę doświadczyć już teraz, na tej ziemi, w mojej codzienności. Jeśli spojrzę na obietnicę Jezusowego Królestwa jako na „obiecanki-cacanki”, które się spełnią dopiero po życiu pełnym krzyża, to moja żarliwość religijna będzie marna. Przy takim nastawieniu nie dziwi mnie, że średnia wieku wierzących-praktykujących wzrasta. Dopiero na starość nie ma się niczego do stracenia i można się zdobyć na krótkoterminową cierpliwość.
  • Czy moje i twoje serce z biegiem czasu nie zasklepiło się w schematycznym myśleniu, nieczułym na głos mądrości i nawrócenia? Czy nadal jest pełne pasji i poszukiwania, czy też wypełnia je rozczarowanie i rezygnacja? Czy Słowo Boże nie spowszedniało mi zupełnie? Czy potrafię wracając do tego samego tekstu wciąż odkrywać w nim nowe skarby – świeżość i zbawczą moc w życiu?

Kim jestem?

Wpierw przeczytaj: J 1,19-28

Alessandro_Allori_-_The_Preaching_of_St_John_the_Baptist_-_WGA0183

Kim jestem? Z pozoru jest to proste pytanie, na które chętnie odpowiadam. Zwłaszcza wtedy, gdy mam okazję przedstawić się w korzystnym świetle i zyskać podziw oraz uznanie słuchaczy. Jednakże prawda o nas jaką prezentujemy na zewnątrz, jest tylko propagandową karykaturą, fotoszopowym potworkiem. Zaprzeczysz, że nie jesteś z tych i zawsze mówisz o sobie całą prawdę? Nie kryjesz swoich wad i niedoskonałości? Ciągle to jednak półprawdy. Bo czy sami dokładnie wiemy, kim tak naprawdę jesteśmy? Co nas gryzie, jakie drzemią w nas możliwości? Ile lat życia nam pozostało? Ba! Co się nam przydarzy za chwil parę?

Łatwiej nie mijać się z prawdą, gdy przyznaję się do własnej ograniczoności. Jestem człowiekiem i nic co ludzkie nie jest mi obce. Najbardziej zaś ludzka jest słabość. Wszak tylko to wiem z pewnością, że nic nie wiem. Tak często doświadczam zdumienia, tak łatwo mnie zaskoczyć. Cały czas męczy mnie głód wiedzy i informacji.

Jak Jan Chrzciciel od siebie mogę tylko wyznać, a nie zaprzeczyć, że nie jestem Bogiem wszystkowiedzącym, nieomylnym. Nie znam odpowiedzi na pytania, które mnie nurtują, tym bardziej na twoje, drogi czytelniku. Nie jestem w stanie zapewnić nam szczęścia i nieba. Choćbym nie wiem jak się starał, choćbym mnożył dobre uczynki i pisywał tutaj nie wiadomo jak pobożne hasełka, nie ukręcę sobie autentycznej aureoli nad głową, nie odfrunę z anielskimi skrzydłami. Żadne noworoczne postanowienia mi w tym nie pomogą.

Jedynie Bóg zna całą prawdę o mnie. To co św Jan powiedział o sobie, było cytatem z proroka Izajasza – a więc słowem Bożym. Właśnie w świętych księgach jest zapisana prawda. Zgłębiać Biblię, to poznawać prawdziwego siebie.