Bez wszelkich ograniczeń

Łk 14,3

  • Och, ta dzisiejsza młodzież! – gdybym był te kilkanaście, kilkadziesiąt lat starszy, taki szept w moich ustach byłby całkiem naturalny. Nawet jeśli byłby wypowiedziany nie tylko ze zgorszeniem, ale i ze zgrozą. Do senioralnego wieku jeszcze mi jednak trochę pozostało więc wzdycham sobie tylko cicho w duchu, oglądając wyczyny młodych kobiet na ulicach miast w ramach wypowiedzianej przez nie wojnie. Bunt młodych to nic nowego na tym świecie. Psychologowie wręcz mówią, że jest on nawet czymś koniecznym. W przeciwnym wypadku stłamszone emocje, nabuzowane szalejącymi hormonami, mogą wyrządzić katastrofalne szkody we wnętrzu młodego człowieka. Co niejednokrotnie kończy się depresją, bulimią a nawet samobójstwem. Cała sztuka polega na tym, by swoje niezadowolenie, chęć dokonania zmian, kształtowania rzeczywistości wedle swoich miar i potrzeb, podporządkować rozsądkowi i ogólnie przyjętym normom społecznym. Oglądając pełne bluzgów relacje z demonstracji, mogę tylko ubolewać, że te zasady nie są spełnione.
  • Tak się zastanawiam nad przyczynami tego wybuchu i dochodzę do wniosku, że młodych Polaków „wku….” – wyprowadziły z równowagi ostatnie ograniczenia, których się sporo ostatnio nagromadziło w związku z pandemią. Gdy obserwuję postawę moich nastoletnich synów i słucham opowieści o ich rówieśnikach, wiem, że przyzwyczajeni są czerpać z życia maksimum przyjemności. I to natychmiast, ledwie o tym pomyślą, ktoś im zasugeruje lub to zobaczą. Dojrzy smakołyk na lodówce – natychmiast go pożera, choć przed chwilą odszedł od stołu po sutym obiedzie. Ma ochotę poszaleć – to pójdzie na całonocną imprezę, choć jest notorycznie niedospany i z rana czekają go ciężkie obowiązki. Jego organizm domaga się zaspokojenia napięcia seksualnego? Nie ważne gdzie, nie ważne z kim, nie ważne jakie konsekwencje… jakże często się to zdarza.
  • Drugą cechą jaką dostrzegam w sobie i w innych, jest unikanie za wszelką cenę trudności. Dlatego z zadziwiającą łatwością unikamy wymagających spraw, przerzucamy je na innych, lub odkładamy tak długo jak to jest możliwe. Przez całe dzieciństwo wpajano mi zasadę, „że najpierw obowiązki – potem przyjemności”. Dlatego teraz nie mogę się pogodzić z faktem, że mój syn ledwie przyjdzie ze szkoły, rzuca się na komputer. Nie odczuwa głodu, nawet nie spieszy się do toalety. Nadrabia te życiowe sprawy w przerwach między grami. A obowiązki czekają nawet do 22:00. Przecież to jeszcze wcześnie – słyszę jego argument!
  • Młody człowiek nie może pójść wieczorem do knajpy, na dyskotekę, na siłownię. Nie rozumie za bardzo powodów, bo przecież czuje się świetnie więc pandemia to dla niego wymysł. W dodatku usłyszał o hipotetycznej ewentualności, że „będzie skazany na całe życie” opiekować się niepełnosprawnym dzieckiem, gdyby mu się takie kiedykolwiek poczęło. To przecież  piekło! Nie może robić to, na co ma ochotę i nie pozwala mu się dokonać standardowego wyboru – czyli pozbyć się problemu poprzez aborcję. Wypowiada zatem wojnę – bo to przecież ciekawsze niż siedzenie w domu. A przecież ma rację, z jego punktu widzenia.
  • Jezus próbuje dziś powiedzieć faryzeuszom, że wybór jest ważniejszy niż nakaz, zwyczaj czy prawo. Jest to prawda, która bardzo przypomina hasła nabazgrane na tekturowych transparencikach w towarzystwie czerwonych błyskawic. Jednakże wedle słów Ewangelii to prawo miłości Boga i bliźniego jest silniejsze od ograniczeń. On pragnie byśmy kochali innych pomimo wszystko. A nie tylko siebie. Kościół za świętym Augustynem woła: „Kochaj! I czyń co chcesz.” Różnica jest minimalna, ale jakże się to różni od legendarnego już hasła: „Róbta, co chceta”.
  • O tym, czy sędziowie Trybunału Konstytucyjnego  w swej dojrzałości i mądrości potrafili pogodzić literę prawa z miłością do ojczyzny, kobiet i nienarodzonych dzieci, niech rozstrzygnie ich sumienie i historia. Ale to temat do innej dyskusji. Niekoniecznie na argumenty siłowe.

Jedno

Łk 6,13

  • O sile i znaczeniu apostołów nie stanowiły ich talenty, posiadane znajomości, wykształcenie, pochodzenie, przynależność do określonej grupy. Stali się tym kim są dzięki wybraniu przez Jezusa. Tylko dzięki Zbawicielowi, dla Niego i z Nim są apostołami. Gdy jeden spośród nich – Judasz, zaczął myśleć na własną rękę, skończył marnie. Wielkość apostołów wypływała też z ich niezwykłej jedności, pomimo różnorodności. Patronowie dzisiejszego dnia są tak ściśle zjednoczeni, że nawet wspólnie są wspominani. Jak bracia bliźniacy. Świętych apostołów Szymona Gorliwego i Judę Tadeusza przyzywam zatem w swojej modlitwie o jedność Kościoła. Bardzo mnie martwią podziały jakie w Nim narastają. Coraz częściej mam wrażenie, że wzrasta liczba kapłanów i świeckich, którzy sami dla siebie są papieżami. Wiedzą wszystko lepiej, są nieomylni w sprawach moralnych i teologicznych, sprawowana przez nich liturgia jest wzorcowa a forma modlitwy doskonała. Są mądrzejsi od wszystkich ojców soborowych, którzy zbłądzili. Wilkiem patrzą nie tylko na ateistów, schizmatyków, ale i na swoich braci, którzy w innej postawie przyjmują Eucharystię.
  • Słusznie porównuje się apostołów do książąt Kościoła. Św. Juda Tadeusz był nawet bliskim krewnym Jezusa! Pomimo tego zachwyca mnie ich skromność i  pozostawanie w cieniu. Żadną miarą swą osobowością i ambicjami nie przysłaniają Mistrza. Nie znamy z kart Pisma Świętego żadnych słów św. Szymona! Nie oznacza to, że nie odgrywali oni żadnej roli w rodzącym się Kościele. Nie byli tylko pionkami i powolnymi wykonawcami poleceń liderów jak św. Piotr czy Jan. O tym, że św. Szymon nie był biernym introwertykiem świadczy jego przydomek. Jego gorliwość musiała być aż tak żarliwa, że aż zaraźliwa dla innych. Proszę zatem patronów dnia dzisiejszego o dar pokory i powściągliwości w słowie dla mnie i dla współczesnego Kościoła w Polsce. Nie chcę się utożsamić z tą postawą triumfalizmu, którą niejednokrotnie z bólem dostrzegam. Oby nas nie zgubiła ta pewność, że jesteśmy arcykatolickim narodem, z którego trzeba się pozbyć tylko garstkę zdegenerowanych jednostek. To Europa powinna się od nas uczyć podejścia do życia. Wszak wydaliśmy najwspanialszego papieża! Jeśli się tylko zmobilizujemy, to potrafimy wymodlić wszystko czegokolwiek zapragniemy. Damy radę obronić polski Kościół z jego przywiązaniem do tradycji.
  • Znów się wymądrzam i krytykuję innych. Znów mi się wydaje, że wiem gdzie jest popełniany przez innych błąd. Znów się wypowiadam na każdy temat, jakby od tego zależało czy będę uznany za autorytet, czy nie. Dlatego proszę cię , święty Tadeuszu – patronie od spraw beznadziejnych. Wstaw się za mną i za moimi braćmi i siostrami pogrążonymi w sporach. Abyśmy byli jedno.

Szczypta drożdży i morze mąki

Łk 13,20n

  • Narasta we mnie frustracja. Czuję się przytłoczony narastającą wokół agresją, zniecierpliwieniem, żalem, zwątpieniem, podejrzliwością. Moja wiara, że możemy żyć ze sobą w zgodzie i jedności, jest malutka jak szczypta drożdży wobec morza mąki. Na portalach społecznościowych przygniatają mnie dwie fale, które zdają się przeć z łoskotem na siebie. Pełne są zadufania we własną siłę i przekonania o monopolu na rację. Nie prowadzą one żadnego dialogu, tylko we własnym zamkniętym gronie umacniają się we własnych przekonaniach. Jeśli już spotkają się twarzą w twarz, argumenty w ich ustach szybko pierzchają przed wulgaryzmami i jadem potępienia.
  • Oglądam twarze bardzo młodych ludzi na zdjęciach z ulicznych demonstracji. Z sąsiedniego pokoju dolatują okrzyki awantury moich synów, którzy bezustannie ze sobą rywalizują i oskarżają o cokolwiek. Nie mogę pójść na łatwiznę i uciec do pracy na pół dnia, bo epidemia wtłoczyła mnie wraz z obowiązkami zawodowymi przed ekran domowego komputera. Trudno o ciszę i czas na refleksję, zwłaszcza że za chwilę żona będzie prowadzić tuż obok na laptopie zdalną lekcję gry na instrumencie. Potrzebuję tej ciszy. Pomimo przytłoczenia pragnę dostrzec w dzisiejszych czasach choć odrobinę dobra. Chociażby tak niewielką, jak ziarnko gorczycy.
  • Trzy palety mąki to olbrzymia ilość. Jednakże Jezus zapewnia mnie, że nie stanowi to żadnego problemu, jeśli znajdzie się choć szczypta zakwasu. Wszystko się zakwasi! Podobnie ziarnko gorczycy jest niewielkie. Jeśli jednak starczy mi cierpliwości, by doczekać się czasu owocowania, wkrótce schronię się w cieniu wielkiego drzewa. Ufam, że moi synowie i ci młodzi demonstranci, dojrzeją w końcu i wyrosną na dojrzałych ludzi. Ziarna dobra są w nich zasiane.
  • Choć zło panoszące się we mnie i wokół mnie przytłacza mnie, spoglądam w przyszłość. Królestwo Boże zatriumfuje!

Ewangelia (Łk 13, 18-21)

Jezus mówił: «Do czego podobne jest królestwo Boże i z czym mam je porównać? Podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał w swoim ogrodzie. Wyrosło i stało się wielkim drzewem, tak że ptaki podniebne zagnieździły się na jego gałęziach».

I mówił dalej: «Z czym mam porównać królestwo Boże? Podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż wszystko się zakwasiło».