- Być mężem sprawiedliwym to brzmi dumnie. Warto być osobą odpowiedzialną, postępować rozważnie i słusznie. Z doświadczenia wiem, że nie jest to łatwe. Dzisiejsze czasy rozpieszczają mężczyzn. Cała technika idzie w tym kierunku, żeby ułatwić nam życie, zmniejszyć odpowiedzialność, pozbawić trosk. Zamiast chodzić na polowania, wystarczy nam dziś zamówić pizzę przez telefon. Czas pracy skraca się z każdym stuleciem. Mamy coraz mniej dzieci i nie mieszkamy ze starszymi rodzicami, skutkiem czego mamy też dużo mniej głodnych brzuchów do nakarmienia. Świat dostarcza nam też dużo więcej rozrywki. Zamiast balów i tańców w karnawale i z racji świąt, mamy teraz telewizję, kina i przede wszystkim internet na co dzień. Wszystko to razem przyczynia się do tego, że właściwie każdy z facetów pozostaje dzieckiem. Mamy dziecinny sposób podejścia do życia. Dużo mi brakuje do męża sprawiedliwego. Zwłaszcza takiego, jakim był święty Józef.
- Jakiej mi lekcji udziela dziś Opiekun Świętej Rodziny? Po pierwsze – żyje na swoim, pracuje i się ożenił. Niby takie podstawowe rzeczy, ale ile dziś mamy takich Piotrusiów Panów, którzy zbliżając się do czterdziestki, wciąż żyją na garnuszku u mamy? Nie podejmują trudów odpowiedzialności założenia rodziny, nie przejmują się praniem, gotowaniem, sprzątaniem, remontami, płaceniem rachunków. Pieniądze, które zarabiają (wielokrotnie często wyższe niż dochody rodziców) przeznaczają wyłacznie na własne przyjemności i wygody. Reszta ich nie obchodzi.
- Po drugie: nie traktuje swojej małżonki jak swojej własności. Jego miłość nie jest zaborcza. Gdy Maria dowiedziała się, że jej krewna Elżbieta jest w stanie błogosławionym, z pośpiechem udała się do niej na długie trzy miesiące. Bardzo prawdopodobnym jest, że wpierw skonsultowała się ze swoim małżonkiem. Jeszcze nie mieszkali ze sobą, ale Józef był już jej pełnoprawnym mężem. Miał prawo wiedzieć co, gdzie i jak. Gdyby chciałby mieć Marię na swoim oku, mógłby wymóc na niej pozostanie jej w Nazarecie.
- Po trzecie: Józef uczy mnie ludzkiego i pełnego wrażliwości podejścia do litery prawa. Jest Mistrzem sprawiedliwości. Po trzech miesiącach oczekiwania (bez codziennych rozmów telefonicznych, maili i videokonferencji na komunikatorze) spotyka się znów ze swoją cudowną i dziewiczą małżonką, którą pokochał. Przerażony widzi, że ukochana Maria jest w ciąży. Na 100% nie z nim. Być może w ramach narzeczeńskich rozmów dyskutowali o ślubie czystości, w którym Maria chciała trwać do końca życia, być może zdołała go do tego przekonać, co z pewnością nie było dla niego łatwe. A tu ledwie ją stracił z oczu na parę miesięcy i już wraca do niego „z brzuchem”. I jak tu się nie wkurzyć? Prawo w takim wypadku nakazywało napiętnować i wyeliminować zło. W praktyce oznaczało to doniesienie sądowi o zdradzie małżeńskiej. Wyrokiem było ukamienowanie. Było jeszcze drugie, bardziej polubowne rozwiązanie – rozwód. Dla kobiety oznaczało to jednak śmierć cywilna. Tak stanowiło prawo. Józef, pomimo swojego bólu, nie poszedł jednak za literą prawa. Wymyślił trzecie rozwiązanie.
- I to już czwarta wskazówka od Józefa. Jeśli kocham, myślę przede wszystkim o dobru ukochanej osoby. Dlatego jestem w stanie poświęcić się dla niej, nawet wyrzec się siebie. Józef postanowił porzucić Marię. W oczach Nazaretan wyglądałoby to tak, że Józef uwiódł młodziutką Marię, jeszcze przed skonsumowanie formalnym małżeństwa, a potem, jak zwykły drań, porzucił ją, pozostawiając na łaskę losu. Oznaczałoby to całkowite stracenie twarzy wśród swych ziomków, konieczność wyprowadzki, zaczęcia wszystkiego od nowa.
- Ostatnia wskazówka na dziś (choć z pewnością mógłbym usłyszeć ich więcej): Józef wie, że trwały i szczęśliwy związek najpewniej można zbudować tylko z Bożą pomocą. Dlatego przy podejmowaniu jakichkolwiek decyzji kieruje się przede wszystkim wolą Pana. Gdy we śnie usłyszał wskazówki z nieba jak ma postępować, natychmiast zrezygnował ze swoich planów i postąpił wedle Bożego zamysłu.
Ewangelia (Mt 1, 18-24)
Jezus urodzi się z Maryi zaślubionej Józefowi, potomkowi Dawida
Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie.
Gdy powziął tę myśl, oto Anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: «Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, on bowiem zbawi swój lud od jego grzechów». A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: «Oto dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel», to znaczy Bóg z nami.
Zbudziwszy się ze snu, Józef uczynił tak, jak mu polecił Anioł Pański: wziął swoją Małżonkę do siebie.