- „Biada mi, jeślibym nie głosił Ewangelii.” Te słowa świętego Pawła kroczą za mną krok w krok, jak pilne przynaglenie. Ale przecież nie jestem jego następcą w posłudze apostolskiej. Nie zostałem też posłany na misję, by ewangelizować pogańskie kraje. Przeciwnie – moim powołaniem jest życie małżeńskie, rodzinne i zawodowe. Nie skończyłem studiów teologicznych, by czuć się wezwanym do głoszenia Ewangelii bardziej niż moi sąsiedzi z bloku czy koledzy z sąsiednich biurek w pracy. Pomimo tego Duch przynagla mnie bym z obfitości Słowa którym mnie karmi, dzielił się z tymi, którzy głód cierpią.
- Prorok Amos zapowiadał: „oto nadejdą dni – wyrocznia Pana Boga – gdy ześlę głód na ziemię, nie głód chleba ani pragnienia wody, lecz głód słuchania słów Pańskich” (Am 8,11). Cieszę się, że ten głód wciąż we mnie się tli. Dlatego już chyba czwarty raz zasiadam do biblijnego stołu, by wspólnie z wami przeczytać całe Pismo Święte. Od deski do deski – według trzyletniego planu.
- Słowo Boże jest jak chleb powszedni. Chleb jednak może szybko spowszednieć jeśli nie jest odpowiednio okraszony smakowitymi dodatkami. Dlatego zamierzam połączyć lekturę Pisma Świętego z równoległą lekturą Katechizmu Kościoła Katolickiego i dokumentów papieskich. Taka szeroka paleta duchowego pokarmu zapewni z pewnością niesamowite wrażenia. Szczyptą przypraw zaś będą doświadczenia życiowe. Duch bowiem przemawia również przez piękno natury, drugiego człowieka i (tak zwane) zbiegi okoliczności.
- Trzy lata to prawie tysiąc i sto dni. Skojarzyło mi się to z „Baśniami z tysiąca i jednej nocy”. Księga ta opowiada o okrutnym sułtanie, który przekonany o niewierności kobiet, po nocy poślubnej pozbawiał życia każdą ze swych żon. Losu poprzedniczek uniknęła Szeherezada, która przez 1001 nocy opowiadała sułtanowi wymyślone przez siebie historie, nie kończąc ich nad ranem. Sułtan, powodowany ciekawością, co dzień odkładał wykonanie wyroku. W końcu zrezygnował z tego zamiaru, a Szeherezada na zawsze pozostała jego jedyną małżonką. Życie chrześcijanina tutaj na ziemi jest jak głęboka noc, która trwa aż do naszej śmierci, która jest dopiero przejściem do strefy światłości. Tą noc rozświetlają jedynie nikłe płomyki Prawdy i Piękna. Są one zaledwie przedsmakiem tego, co ma do zaoferowania swoim dzieciom niebieski Ojciec. Pokarm ten daje nadzieję, podtrzymuje życie – jak opowieści Szeherezady.
- Wyzwanie jakie zakreśliłem powyżej jest niebanalne i wymagające. Takie jest wszak całe życie, jeśli traktuje się je serio. Słomiany zapał to ludzka przypadłość i mnie nieobca. Dlatego proszę wszystkich czytelników o wsparcie modlitewne. I o bonusy w postaci komentarzy.
Tysiąc i sto nocy
2