Ekipa budowlana

Mt 7, 21

  • Życie jest jak budowa domu. Jezus stara ci się pomóc ze wszystkich sił. Przygotował działki budowlane. Dostarcza zindywidualizowane projekty nieruchomości. Udziela bezpłatnych pożyczek. Polecił ci nieomylnego i wszechwiedzącego Konsultanta – Ducha Swiętego. Zadbał nawet o firmę ochroniarską ze świętym Michałem Archaniołem na czele. Spłaca wszystkie długi. Zapewnia odnowę ciała i ducha. Porzucił jednakże ciesielkę prawie dwa tysiące lat temu, gdy rozpoczął działalność publiczną. Budową musisz zająć się sam. Na twojej głowie jest ekipa budowlana.
  • Jak najbardziej słuszne jest stare powiedzenie; „Jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz.” Projekt budowlany i materiały mogą być doskonałe, ale odstawiona fuszerka odbije się na standardzie życia. Choć Bóg wspiera nas w tak wielu sprawach, szanuje naszą wolność. Pozwala nam być kowalami własnego losu. Z szacunku pozostanie głuchy na wołanie: „Panie, Panie! Ty się zajmij budową domu. Jesteś moim deweloperem! Jeśli chcesz, wystawię nawet reklamowy krzyż na ogrodzeniu!” W tym szczeniackim rozleniwieniu nie chce się nam zakasać rękawów. Łopata parzy nam ręce. Budujemy na piaskach zamki z kart. Wygodniej, szybciej… nieodpowiedzialnie. Cóż – całą odpowiedzialność zrzuciliśmy na barki Jezusa.
  • Przychodzi jednakże czas, kiedy spadnie deszcz, wzbiorą rzeki, zerwą się wichury i uderzą w nasz zamek z kart, a on runie. Obyśmy wtedy z żalem nie zrywali umowy z Jezusem w akcie apostazji.

Ewangelia (Mt 7, 21. 24-27)

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Nie każdy, kto mówi Mi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.

Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony.

Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. i runął, a upadek jego był wielki».

Kapitan Hak

Mk 6,48

Wpierw przeczytaj: Mk 6,45-52
  • Życie jest jak nocny rejs łodzią przez wzburzone jezioro. Nie widać drugiego brzegu, dłonie aż parzą od bezustannego wiosłowania. Wiesz bowiem, że do przeciwnego brzegu musisz dopłynąć. Nie jesteś sam, gdyż trudy podróży na równi z tobą znoszą twoi towarzysze. Nieważne jacy oni są. Niezależnie od tego jak się oni odnoszą do ciebie, musisz z nimi współpracować, bo po prostu nie możesz ich wymienić na innych. Nie tu, na środku jeziora.
  • Z żalem stwierdzasz, że wśród otaczających cię osób nie rozpoznajesz twarzy Jezusa. Czyżby cię opuścił? W rozpaczy nie raz dopada cię ta ponura myśl. On jednak towarzyszy ci bezustannie. Właśnie odszedł na górę, by wstawiać się za tobą u swego Ojca. Z uśmiechem zgadzasz się, że o wiele jest skuteczniejszym orędownikiem niż wioślarzem. Jest dobrze…
  • Nie jest dobrze!. Wiatr wieje przeciwny. Noc już przybliżyła się do końca, a ty nie dopłynąłeś nawet do środka jeziora. Tyle marzeń, celów nie zrealizowanych. Czyżby miały przepaść bezpowrotnie? Choć wiosłujecie z całych sił, zdaje ci się, że stoisz ciągle w miejscu. Co gorsza – fale odrzucają cię wstecz. Z dala od zbawczego brzegu. Wołasz Pana w rozpaczy. Ledwie tylko westchnąłeś Jego imię On już pomknął. Szybko mknie Jego słowo – słusznie zauważył psalmista. Ten dystans, na którego przebycie potrzebowałeś tyle czasu – całe swoje dotychczasowe życie, On pokonał w mgnieniu oka. Pomimo fal i przeciwnego wiatru. Już właśnie cię mija!
  • Rozpoznasz Go wbrew swemu lękowi i słabej wiary? Zaprosisz do swej barki, by w Swej wszechmocy uciszył wiatry, które cię zniechęcają? Czy też wciągniesz piracką flagę na maszt i z dziecinną swadą, buńczucznie pójdziesz na dno?

Zanim zaprosisz gości na parapetówkę.

  • Wejście do królestwa niebieskiego jest długotrwałym i wymagającym procesem. Nie wystarczy tupnąć nóżką i krzyknąć Panie, Panie! Na co czekasz? Otwórzcie mi bramy sprawiedliwości. Wejdę przez nie, bo mi się należy. Życie w zgodzie z wolą Ojca, który jest w niebie, to trud przypominający dobrze zaplanowaną budowę. Oczywiście mogę marzyć, że dostanę dom w spadku, jako prezent ślubny od baaardzo bogatego i szczodrego ojca chrzestnego. Mogę też wziąć kredyt, a jego spłatą obarczyć swe dzieci i wnuki. Mogę pozostawać wiecznym dzieckiem i myśleć wyłącznie o przyjemnościach. Mogę uważać, że trud pracy nad sobą mnie nie obowiązuję, bo przecież zawsze ktoś rozwiązywał za mnie problemy. Ale czy w takim wypadku zasługuję na swój dom? Czy w ogóle wkroczyłem na ścieżkę zbawienia? Po prostu przyzwoitość domaga się, by dojrzałość w wierze, poprzedzona była dojrzałością osobistą.
  • Kolejnym niezbędnym etapem w budowie domu jest wybór działki i projektu budowlanego oraz uzyskanie wszystkich niezbędnych zgód. O tym, że dom swojego życia należy budować na skale, a nie na piasku padło już wiele słów. To najczęstsza interpretacja tego fragmentu Ewangelii. Sam o tym pisałem na swoim blogu. Złóżcie nadzieję w Panu na zawsze, bo Pan jest wiekuistą skałą! – woła też prorok Izajasz. Tylko na Nim mogę się oprzeć, podejmując jakiekolwiek działania. W Nim mogę mieć pewność, że nie pozostanę w swym znoju sam, zdany tylko na siebie. Moim projektem budowlanym jest dobrze rozeznane i realizowane powołanie, a instytucją nadzorującą i wydającą zgody jest Kościół. Budując z dala od niego, niech mnie nie zdziwi, gdy mój dom zostanie poddany rozbiórce. Jak budować dom bez podłączenia do sieci łask i sakramentów?!
  • Ważnym elementem jest wybór pewnej i sprawdzonej ekipy budowlanej. Mógłbym się porwać z motyką na słońce i zacząć budować dom samemu. (Śmiech na sali, kto dobrze mnie zna, ten wie, że mam dwie lewe ręce, jeśli chodzi o pracę w niebieskim kołnierzyku). Moimi fachowcami są przewodnicy duchowi: od Anioła stróża i świętych patronów, przez spowiednika i kierownika duchowego, po przyjaciół i najbliższych.
  • Na sam koniec, gdy już zakaszę rękawy do roboty, muszę być świadomy, że domu nie buduje się od dymu w kominie. Nie mogę oczekiwać, że od razu będę mistykiem, rozmawiał z Jezusem jak święta siostra Faustyna i miał zdolność bilokacji. Nim wybiorę kolor ścian w pokojach i wzór firanek muszę chwycić łopatę w garść i wryć się w ziemię, by dom miał solidne fundamenty. Tymi fundamentami jest dogłębna znajomość siebie samego i Jezusa. Codzienna lektura Pisma Świętego jest jak prenumerata fachowych czasopism. Modlitwa – jak rozmowa z kierownikiem budowy.

Ewangelia (Mt 7, 21. 24-27)

Kto spełnia wolę Bożą, wejdzie do królestwa niebieskiego

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Nie każdy, kto mówi Mi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego ojca, który jest w niebie.

Każdego więc, kto tych słów moich słucha i wypełnia je, można porównać z człowiekiem roztropnym, który dom swój zbudował na skale. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i uderzyły w ten dom. On jednak nie runął, bo na skale był utwierdzony.

Każdego zaś, kto tych słów moich słucha, a nie wypełnia ich, można porównać z człowiekiem nierozsądnym, który dom swój zbudował na piasku. Spadł deszcz, wezbrały rzeki, zerwały się wichry i rzuciły się na ten dom. i runął, a upadek jego był wielki».