Przemienienie

Mt 17, 1-9

sun-203792_1280

Czasami wydaje mi się, że gdybym był świadkiem takich cudów, jakie na własne oczy widzieli Apostołowie, byłoby mi łatwiej w wierze. Gdybym nie musiał wypatrywać twarzy Jezusa w bezdomnym i w białej hostii, lecz zobaczyłbym Jego jaśniejące oblicze, jak na górze Tabor, nie miałbym żadnych wątpliwości. Chociaż jeden mały cud, jedno usłyszane słowo.

Tymczasem Apostołowie mieli Jezusa na co dzień. W momencie próby Golgoty, na nic się zdały doświadczane wskrzeszenia, słyszany głos Ojca z nieba. Jedenastu z dwunastu zwątpiło i dało drapaka. Całkiem spory odsetek. Czy zatem decydującym argumentem stało się dla nich dopiero osobiste spotkanie ze zmartwychwstałym Jezusem? Było może trochę lepiej, lecz ciągle siedzieli zamknięci w wieczerniku. Zastanawiali się też nad powrotem do sieci. Nad rezygnacją z łowienia ludzi, by wieść spokojne życie łowiąc zwyczajnie ryby. Jak rybakom przystało.

Mieli dobre chęci, wiele samozaparcia i determinacji. Nikt tego nie odmówi temu Bożemu Zapaleńcowi – Piotrowi. Jednak nie byli w stanie sami wykrzesać w sobie tyle wiary, tyle mocy, by odważnie zrealizować swoją misję w świecie. Nawet cuda im nie pomogły, które widzieli. Dopiero Duch Święty, który zstąpił na ich otwarte w pokorze serca, dał im moc.

Dlatego nie mam co się martwić, że stoję na gorszej pozycji niż święci. Nie mam co się przekreślać, gdy nie uczę się na własnych błędach i jak słaby grzesznik ulegam tym samym pokusom. Taki już jest los człowieka, że w konfrontacji ze złem nie ma szans, gdy polega tylko na własnych siłach. Najwięksi twardziele i świętoszki zazwyczaj upadają z największym hukiem.

Czy zatem jestem skazany na porażkę? Czy mam zatem odrzucić wszelki normy, bo i tak są one poza moim zasięgiem?

Myślę, że Jezus pozwolił swoim uczniom ujrzeć swoją chwałę, żeby uzmysłowić im, że i oni ( a więc i ja) mogą dostąpić cudu przemiany. Zapraszam Cię Duchu Święty w moje skromne progi. Rozświeć wszystkie zakamarki mego jestestwa. Niech zajaśnieję chwałą jako Twa Świątynia. Nie moją mocą jednakże, bo marnym prochem jestem, który światła już nie daje. Twoją mocą, o Panie. Amen

Każdy z nas jest Mojżeszem

Wj 15, 1-20

7429036760_6de4cca2ce_b

Panie, Tyś Mocą naszą i pieśnią,

Najwyższa chwała Tobie przynależy.

Chryste Panie, Królu Zdobywco

Imię Twe wychwalamy,

Niech triumfu pieśń w świat dziś bieży.

Chwalmy Pana,

Wojownika na schwał!

Chwalmy Pana.

Tylko On jest godzien glorii.

W Jego dłoni nasze zwycięstwo,

Na Twe imię grzmi hymn wiktorii.

Pośród burz wszelakich piekła,

W ciemną noc oddajemy Ci cześć.

Rozdzieliłeś szalejące morze,

By nas z śmierci do życia wieść.

Wszyscy Święci i aniołów krąg

I Zastępy niebieskie wraz krzyczą:

Chwała, dziś chwała niech będzie

niezwyciężonemu Wodzowi!

Tak szumi las podniesionych rąk

Twe Królestwo trwa poprzez wieki.

Pan króluje na wieki wieków

Pan króluje na wieki wieków!

Argument

Rdz 2, 7-9  3, 1-7
Mt 4, 1-11

argue

W moim młodszym synu bardzo mocno odzywa się gen prawniczy. Wszak jego dziadek jest prawnikiem. Sztukę prowadzenia dyskusji ma we krwi. Praktycznie od momentu, gdy nauczył się składnie mówić. Każda moja prośba, uwaga czy nakaz natychmiast spotyka się z kontrargumentem. Nawet w beznadziejnej z jego punktu widzenia sytuacji, w jego mądrej główce natychmiast pojawiają się pomysły, jak zbić mnie z tropu. Jego ulubionym chwytem jest sprowadzenie wszystkiego do absurdu. Wie bowiem, że wobec takiego pogwałcenia prawdy zagotuje mi się w głowie i wdam się w  dyskusję. Będę chciał wykazać mu błąd, strzelić pouczający wykład. A czas leci i obowiązki czekają. Zawsze na koniec może się obrazić i w ten sposób dopiąć swego. W dyskusji z nim nie mam szans.

Jeszcze  bardziej przebiegły w rozmowie i argumentowaniu jest szatan. Jego inteligencja jest poza zasięgiem nawet największego ludzkiego intelektu. Jest ekspertem w kłamstwie. Świetnie też zna nasze słabe punkty. Wdać się z nim w dyskusję to przegrać. Żaden prawnik nie pomoże, gdyż i na nich ma haki.

Tylko jedno słowo potrafi zbić szatana z tropu. Jeden argument odpowiednio zastosowany zamyka mu usta. Zamiast polegać na sobie, gdy szatan mnie kusi, wystarczy, gdy pozwolę Bogu prowadzić spór. W Piśmie Świętym znajdę każdy kontrargument. Przykład dał Jezus kuszony na pustyni. W przeciwieństwie do Ewy, od razu zamykał diabłu dostęp do swego umysłu właściwym cytatem z Biblii. Jeśli słowo Boże jest dla mnie ostatecznym słowem, gdy Pismo przemówi, wątpliwości nie mają już do mnie dostępu.

Przepis na pokusy wydaje się tak prosty. Dlaczego jednak tak trudny w zastosowaniu? Bardzo często bowiem szatan przemawia moim własnym głosem. Pokusy są moimi pomysłami. Uleganie zaś pokusom następuje zwykle po sporze, który prowadzę ja sam z własnym sumieniem. Od czasów bowiem grzechu pierworodnego wydaje nam się, że od nas zależy, co jest dobre, a co złe. Nikt nie będzie za mnie decydować, co mogę, a czego nie mogę. Jestem Bogiem dla samego siebie. Choć szatan przezornie tego argumentu nie podsuwa do mojej egoistycznej główki.

Jak wykorzenić w sobie taki błędny tok myślenia? Codziennie czytam Pismo Święte. Przeczytałem je już całe i czytam wciąż, bym przesiąkł nim. Zaręczam ci, że to pomaga. Ten blog jest dla ciebie przykładem.