Rzekł Duch Święty

Dz 12,24-25
13,1-5

Holy_Spirit_as_a_dove

W tych pięciu reporterskich zdaniach z Dziejów Apostolskich wymienionych jest aż osiem osób. Niesamowite nagromadzenie! W Nowym Testamencie może się mierzyć co najwyżej z genealogią Jezusa i spisami apostołów. W dzisiejszej dobie ta litania imion i przydomków nie powinna mnie zaskakiwać, czy onieśmielać. Z tłumem ludzi, zalewem informacji i lawiną danych mam bowiem do czynienia częściej niż z błogą ciszą. Taki los jest udziałem dziennikarza, archiwisty i informatyka. Nie tylko moim.

Niektóre imiona są powszechne znane i niejednokrotnie przypominane. Wszak Szaweł to nikt inny jak Apostoł Narodów – święty Paweł z Tarsu. Spostrzegam go właśnie w momencie rozpoczęcia podróży misyjnej. Jan zwany Markiem to ewangelista. Heroda też raczej nie trzeba przedstawiać. O Szymonie Nigrze, Manaenie i Lucjuszu Cyrenejczyku nawet w Wikipedii można znaleźć jedynie lakoniczne półsłówka.

Podobnie jest w życiu. W tym wartkim sumieniu, które wlewa się do mojej świadomości. Informacji jest mnóstwo, gdyż źródeł, z których do mnie napływają, jest tak wiele. Jedne są powszechne, powtarzane przez wiele ust. Inne ledwo migną przed okiem, są jedynie szumem informacyjnym. Jest rodzina i anonimowi czytelnicy mojego bloga. Prośby synów i któryś tam kanał RSS z ciekawostkami ze świata nauki. Mądrość polega na przesiewaniu tych informacji i wsłuchiwaniu się w głosy najważniejsze, najistotniejsze.

We wspomnianej ósemce bohaterów dzisiejszego I czytania zacytowana jest wypowiedź tylko jednego z nich. Najistotniejsze słowa, jedyne warte przekazania dalej, padły z ust Ducha Świętego. Wymieniony jest jako ostatni. Łatwo można Go przegapić. Nikt jednak ani wtedy, ani teraz nie może wątpić, że Jego wpływ na wydarzenia jest największy. On jest swoistym managerem zdarzeń:  doradzającym i kierującym. Duch Święty rzekł – wiadomo co robić.

Jak jednak dzisiaj wsłuchiwać się w Jego głos? Jak wychwycić Jego przesłanie w tym roju słów, który mnie i ciebie otacza? Muszę pamiętać, że On jest Osobą. Więc nie mogę Go traktować na równi z poetyckimi natchnieniami, ideami, czy bezosobową mądrością. To nie gołąbek czy płomyk, który mnie najdzie jak senny koszmar lub głupi pomysł. Z osobą nawiązuje się kontakt i prowadzi dialog. To brak kultury rozmawiać z kimś, czytając jednocześnie SMS, mając włączony telewizor, a głowę pełną rozmaitych rozproszeń. Wyobrażasz sobie taką rozmowę z instruktorem na strzelnicy, doradcą podatkowym, lekarzem wydającym ci diagnozę lub adwokatem w trakcie rozprawy sądowej? A tu jest Ktoś więcej!

Duchu Święty! Szturchnij mnie czasem, bym przestał być „nieogarem”. Rzeknij tak, bym w końcu pojął, przyjął i wykonał. Sam wiesz najlepiej jak to zrobić. Wszak Twoje możliwości komunikacyjne są nieprzebrane. Amen

Do takich bowiem należy królestwo Boże.

Syr 17,1-15
Mk 10,13-16

wisdom

Przeczytałem dzisiaj informację, że tylko 20% dzieci z ponadprzeciętnym IQ osiągnie w życiu większy sukces, niż ich rówieśnicy. Ślęcząc nad książkami, lub, co gorsza, wkuwając na pamięć regułki, niejednokrotnie nie mają bowiem czasu nauczyć się korzystać z tej nabywanej wiedzy. Z podręczników nie sposób też wyczytać, w jaki sposób nawiązywać zdrowe relacje z innymi. Jakże ważne jest by pamiętać, że wiedza i mądrość może nie pójść w parze. Sporo nieprzeciętnych umysłów zapomniało o tym. I to nie tylko w kontekście stereotypowego roztrzepanego naukowca.

Syracydes, wpisując się w nurt pozostałych ksiąg mądrościowych Starego Testamentu, podkreśla wagę życiowej mądrości. Jest ona jednym z najwspanialszych Bożych darów. Ściśle się wiąże z bojaźnią Bożą – swoistym respektem wobec Boga, który przewyższa mnie i każdego człowieka pod każdym względem. I dlatego jest ostatecznym autorytetem. Po prostu On wie lepiej. Jest ekspertem w tym, co jest lepsze, a co gorsze. Dlatego decyzje podjęte zgodnie z Jego logiką, są najkorzystniejszym wyborem. Mądrość, to zatem umiejętność wczytania się w tę Bożą logikę i kierowania się nią. Wiedza sporo może w tym pomóc. Prawdziwi mędrcy dobrze wiedzą, że nauka nie kłóci się z wiarą.

Jezus podaje nam za wzór dzieci. Wielu rodziców nastolatków w dzisiejszych czasach może mieć problem z tym fragmentem. Jakże często pójście do pracy jest dla mnie szczęśliwą ucieczką od jazgotu, utarczek, awantur, roszczeń, pretensji… Warto zatem zwrócić uwagę na kontekst. W czasach ewangelicznych dzieckiem przestawało się być w wieku 13 lat. Chłopiec wtedy stawał się bar micwa. W uroczystej ceremonii,  w tym dniu młody żyd bierze na siebie obowiązki wynikające z przywileju wykonywania przykazań Bożych. Trudno sobie wyobrazić bardziej radosną okazję do ucztowania w gronie przyjaciół i rodziny! Do tego czasu to rodzice za niego podejmowali decyzje. Oni autorytatywnie wskazywali co jest dobre, a co złe. Stać się dzieckiem w sprawach królestwa Bożego, to zatem bardziej ufać niebieskiemu Ojcu. To w pełni zdać się na Jego opinię. To wiedzieć kiedy Mu ustąpić i zrezygnować z własnej racji, gdy nasze zdania się rozmijają. Jak posłuszne dziecko.

Swoją drogą od swoich synów też mogę się czegoś nauczyć. Umiejętności wiercenia dziury w brzuchu i wytrwałości w tym, aż do osiągnięcia celu. Skoro im się udaje, czemu ma się nie udać i mnie, gdy usilnie proszę o coś Boga?

Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę.

Uroczystość Objawienia Pańskiego.

Pair-Human-Starry-Sky-Star-Night-Sky-Lovers-1215160

W tym dniu tak świętym trzy cuda wysławiamy: dziś gwiazda przywiodła mędrców do żłóbka; dziś podczas godów woda stała się winem; dziś Chrystus dla naszego zbawienia przyjął od Jana chrzest w Jordanie. Alleluja.

Antyfona przypomina, że to nie Trzej Królowie są bohaterami dzisiejszego dnia. Dziś wielbimy Boga za to, że bezustannie się objawia i chce być poznany przez wszystkich ludzi. Również przeze mnie i ciebie. Miłość chce być kochana. To pragnienie nie ma żadnych granic.

Przypominam sobie te niezwykłe chwile, gdy walczyłem o serce kolejnej ukochanej. Ileż to przecież razy człowiek zazwyczaj się zakochuje, zanim trafi w dziesiątkę. Nim zasiane ziarno zakochania zaowocuje w końcu dozgonną miłością. Pierwszym problemem do przezwyciężenia było zwrócenie na siebie uwagi wybranki. Wywarcie jak najlepszego wrażenia. Porządna kąpiel, dezodoranty, zadbane paznokcie i wypastowane buty. To przedbiegi. Elokwencja, błyśnięcie inteligencją i kulturą osobistą. Dobry lecz wyważony dowcip. Na dalszych etapach kwiaty, pamięć, komplementy, miłosne wiersze. Wszystko po to, by przyciągnąć i przekonać do siebie wybraną osobę. Największe wpadki zdarzały mi się, gdy traciłem rozsądek i cierpliwość. Moje starania były wtedy odbierane jako natręctwo i nachalność. A to oznaczało definitywną porażkę.

Jezus pragnie przygarnąć mnie do Swego rozpalonego miłością serca. Robi tak wiele, by zdobyć moją wzajemność. Lecz z rozsądkiem, cierpliwością i z wielkim poszanowaniem mojej wolności. Nie używa swej mocy, jak Darth Vader, by pomimo oddalenia, chwycić mnie mocno za gardło i rzucić do swych kolan. Nie wszczepił mi też tej miłości jak instynkty zwierzętom, bym nie czuł się uzależniony od Niego jak od powietrza. Daje znaki, objawia się i czeka.

Przemawia do mnie rozsądnie, ukazując siebie poprzez doskonałość praw natury i porządku stworzonego przez siebie świata. Daje się odkryć poszukującemu Prawdy rozumowi.

Przemawia do mnie czule, ukazując siebie poprzez piękno miłości małżeńskiej, radości i ludzkiego szczęścia. Jak w Kanie Galilejskiej.

Przemawia do mnie miłosiernie, ukazując siebie jako Baranka Bożego, który gładzi grzechy i przywraca utracone synostwo Boże.

Zatem, czy jestem trzeźwo myślącym racjonalistą, czy człowiekiem goniącym za szczęściem, czy też pogrążonym w smutku i głodzie biedakiem. Zawsze mam szansę dostrzec Jezusa i rozkochać się w Nim na zabój. Na śmierć i życie. I na wieki wieków. Amen.