Wpierw przeczytaj: Łk 19,41-44
Dużo czasu spędzam przed komputerem. Takie już mamy czasy, że elektronika i komputeryzacja stają się naszą prawą ręką w życiu – w pracy i w rozrywce. Awaria sprzętu niemal jest odbierana jak drzazga wbita pod paznokieć. Paraliżuje i wyprowadza z równowagi. By uwolnić się od bezradności wobec koszmarnych niebieskich ekranów i mniejszych zwieszeń, dokształciłem się w temacie do poziomu technika informatyka. Co dla takiego humanisty jak ja, nie było łatwe. Przynajmniej wiem jak przemówić do krnąbrnego peceta, gdy odmawia posłuszeństwa. Czasami jednak stan sprzętu jest już tak ciężki i niedomagania powtarzają się tak często, że najsensowniejszym krokiem pozostaje format twardego dysku i reinstalacja systemu. Operacja to trudna, ale pozwalająca zacząć pracę niemal od zera, bez zbędnego bagażu śmieci, błędów rejestru, a może i wirusów. Oczyszczenie.
Podobnego oczyszczenia domagała się w czasach Jezusa Jerozolima. Czas wypalania zła zbliżał się nieuchronnie. Armia Wespazjana i Tytusa miała zrównać świątynię z ziemią. Kamień miał nie pozostać na kamieniu. Pozostała przy życiu ludność ulegnie rozproszeniu na prawie dwa tysiące lat. Właśnie w ten sposób Lud Boży zostanie oczyszczony z pychy, rozpolitykowania, wewnętrznych konfliktów i religijnej obłudy. A przecież byli pewni, że złapali Pana Boga za nogi. Słuszność miała być po ich stronie. Wszak są jedynymi słusznie wierzącymi. To im się należy błogosławieństwo w postaci dobrobytu i władzy, w przeciwieństwie do tych barbarzyńców z Rzymu wierzących w marmurowe bóstwa. Gdy Izrael szczycił się sławą Salomonowego królestwa, nad Tybrem przecież ciągle hasały dzikie zwierzęta!
Ludzkie serce Jezusa gorzko zapłakało, znając skutki zatwardziałej postawy ukochanego miasta. Wyrok, który zapadł, nie był karą Bożą, nieszczęściem zesłanym w srogim wychowawczym zapale. To była konsekwencja przegapienia ostatniej szansy. Jedynej alternatywy dla pchania się wprost ku katastrofie. Na własne życzenie.
Bywają takie dni, kiedy zdaje mi się, że wszystko idzie nie tak. Los sprzysięga się przeciwko mnie. Dzielnie sekundują mu otaczający mnie ludzie, którzy utrudniają jak mogą niełatwe przecież życie. Niech jeszcze się przyplącze jakaś choroba. Jakieś rozczarowanie i porażka. Zamiast zaciskać zęby i pięści w złości, może warto bym zdobył się na wsłuchanie się w głos sumienia?
Obym spojrzał na wszystko trzeźwo. Jak informatyk. Format zrujnowanego dysku się dokonał. Sporo osobistych danych utraciłem bezpowrotnie. Trudno. Czas łez jest nieunikniony.
Oby to były moje łzy skruchy, a nie płacz Jezusa nad zgliszczami upartego ucznia.