- Spoglądam na figowiec za wskazaniem Pana i się zastanawiam. Mógłbym zerwać parę listków figowych, by przysłonić nagą prawdę o sobie i odejść. Ale Pan koncentruje moją uwagę na pąkach. Ani nie piękne, ani smakowicie wyglądające. Moja wyobraźnia już jednak widzi w nich smaczne figi. Słodycz rozlewa się w ustach na samo wspomnienie konfitury z fig, których słoik niedawno spałaszowaliśmy. W tej chwili jednakże drzewo może mi dać co najwyżej figę z makiem. Muszę uzbroić się w cierpliwość. Doczekać się owocowania i czasu zbiorów. Choć kubki smakowe domagają się natychmiastowych wrażeń, wiem, że po wiośnie musi przyjść lato. To nieuniknione, choć rozłożone w czasie.
- Moje owocowanie też ma swój czas. Jeśli otworzyłem się na ziarno Słowa Bożego, ono w końcu zakiełkuje. To naturalna kolej rzeczy. Gleba może być licha, deszczów łask jednak nie braknie. Słowo wypowiedziane nie wraca do ust, lecz poszerza wciąż krąg swojego oddziaływania. Królestwo Boże – dźwiękowa fala uderzeniowa, doskonała harmonia, do której dostraja się cała rzeczywistość.
- Potrzeba jedynie czasu i cierpliwości z mojej strony. Bym nie zniechęcał się widokiem lichych pączków, cierpkością niedojrzałych jeszcze owoców. Od samego początku, od pierwszego zielonego listka przebijającego się przez twardą skorupę gruntu, muszę mieć na uwadze ostateczny cel tego wszystkiego. A wtedy niebo i ziemia może przeminąć, świat cały runąć, lecz w sercu pozostanie pewność, że czas płynie nieubłaganie wciąż w tym samym kierunku. Nie cofnie się, ani nie zatrzyma. Królestwo Boże jest już blisko.
Archiwa tagu: zbawienie
Jeden jest tylko Dobry
Wpierw przeczytaj:Mt 19, 16-22
- Młodzieniec wiedział jak się w życiu ustawić. Był zaradny i zapobiegliwy. Cała jego energia ukierunkowana była na zapewnienie sobie bezpiecznego bytu. Młody wiek zapewniał mu zdrowie, długie lata życia przed sobą, atrakcyjny wygląd, siłę i chęć działania. Majątek gwarantował mu wygodę życia, niezależność i perspektywy na przyszłość. Nienaganne życie pozwalało mu żyć w powszechnym poszanowaniu i życzliwości innych. Jednakże wciąż poszukiwał spokoju swego serca. Wciąż był w nim lęk. Lęk o własne zbawienie, który wypływał z obaw przed sądem Bożym. Co mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?
- Swoją troską obejmował wszystkie sfery życia. Chciał mieć pewność, że zapiął wszystko na ostatni guzik. W ten sposób zapewniał sobie poczucie bezpieczeństwa. Spokój i pewność siebie. Ale jak uspokoić własne sumienie? Jak wyciszyć tą burzącą pewność siebie obawę, że się nie jest jeszcze doskonałym w oczach Boga? Jak zasłużyć na zbawienie? Jak zapewnić sobie niebo? Czego mi jeszcze brakuje?
- Czy wszystko zależy ode mnie – nawet zbawienie? Jak sobie pościelę, tak się wyśpię. Jestem kowalem swojego losu. Potęga i przymus samorealizacji… W walce z codziennymi troskami, w codziennym rozwiązywaniu problemów i liczeniu tylko na siebie, nawet sobie nie zdaję sprawy, jak bardzo jestem narażony na pychę. Sukcesy w życiu wypływające z moich starań, wbijają mnie w przekonanie, że jestem samowystarczalny, kompletny, doskonały. Podporządkowuję sobie całą rzeczywistość, by mi służyła, albo przynajmniej nie przeszkadzała. Chcę nawet owinąć wokół małego palca samego Boga. Stąd moje modlitwy, dobre uczynki, jałmużna, które nie są wyrazem miłości, ale swoistą łapówką. Buduję swoją twierdzę, która ma mi zapewnić absolutne bezpieczeństwo.
- Tymczasem Jezus przypomina mi, że tylko tam, gdzie jest prawdziwa miłość, tam nie ma lęku. Tylko ramiona czułego Ojca są bezpiecznym schronieniem. Jeden jest tylko Dobry! Uwolnić się od lęku może tylko ten, kto zda się całkowicie na Niego. Mam przestać liczyć na siebie, na swoje majętności, swoją zapobiegliwość, swoje przemyślne plany. Przyjdź i chodź za Mną! Tylko Ja jestem drogą, która nie zwodzi na manowce, lecz prowadzi wprost do Ojca.
Oddalił się
Wpierw przeczytaj Mt 12,14-21
Max Lucado w jednej ze swych książek zadał bardzo istotne pytanie.
Jak daleko ma się posunąć Bóg, abyś ty zwrócił na Niego uwagę? Jeśli Bóg ma wybierać między twoim wiecznym zbawieniem a twoim wiecznym komfortem, to chciałbyś, żeby za czym głosował?
Jezus bez wytchnienia szuka każdego z nas. Zarzuca rękę jak wędkę, by wyciągnąć z jeziora Genezaret zalanego Piotra. Zostawia w zagrodzie swoje 99 owieczek, by odkryć tę jedną, która skryła się przed wzrokiem w krzakach i ziołach i beczy rozpaczliwie. Zagląda jak gospodyni pod łóżko, by wymieść zagubioną w kurzu i prochach drachmę. Odnajduje cały naród Izraelski harujący jak niewolnik za granicą w Egipcie, by wyprowadzić go mocną ręką.
Bóg rozpalony gorącą miłością do ciebie stoi u drzwi i kołacze, by z tobą weselić się na uczcie weselnej. Bóg szeroko otwiera ramiona, by cię nasycić sobą, gdy przychodzisz złakniony i głodny. Emanuje z niego cudowna moc, gdy błagasz o łaski, o przebaczenie, o uzdrowienie.
Przychodzi, gdy wołasz. Przyjmuje, gdy przychodzisz. Jest jednak moment, gdy odwraca się i w smutku odchodzi. On nie chce się narzucać, nie chce przymuszać do tego, byś Go przyjął i pokochał. Jeśli chcesz mieć „święty” spokój nawet ze strony Boga, uszanuje to. Odejdzie ze smutkiem, ale i z godnością, gdyż nie pozwoli, byś brukał Jego świętość.