Mów do mnie jeszcze

Wpierw przeczytaj Łk 11, 5-13

door-1057498_960_720

Wszystko ma być jak najszybciej, natychmiast. Otacza mnie świat instant. I nie chodzi mi tylko o obiady w proszku czy speed dates. Szybkość wciska się w każdy kąt i aspekt życia z prędkością światła. Gotowe odpowiedzi na wszelakie pytania wyszukuję w internecie od ręki. By nie tracić przy tym czasu, dopłacasz kilkanaście złotych miesięcznie, by strona otwierała ci się nie w jedno mgnienie oka, lecz trzy razy szybciej (Ja jestem już zbyt stary – nie widzę różnicy). Samochody pędzą, by dotrzeć do miejsca, które jest tuż za rogiem. Nawet kierowniczka w pracy oczekuje ode mnie, że teczkę dokumentów posortuję nie w minutę, lecz w 20 sekund. W ten sposób wyrobię w końcu oczekiwaną normę tysiąca teczek dziennie.

Wszystko wokół pędzi, jest pod jednym przyciskiem, tylko Bóg oczekuje, że będę Go prosił rano, w wieczór, we dnie, w nocy. A przecież deklaruje, że zna moje pragnienia wcześniej ode mnie. Czyżby Go bawiły te litanie próśb, czyżby był przygłuchy, uparty? Bóg nie potrzebuje czasu, by spełnić prośby swoich dzieci. On nie potrzebuje tej zwłoki. Ten czas dany jest mnie i tobie.

  • Być może to natrętne, niecierpliwe pukanie do Jego drzwi jest mi potrzebne, bym w końcu odczuł radość i wdzięczność, gdy zostaną mi otworzone podwoje łask.
  • Być może to oczekiwanie na zaspokojenie jest konieczne, bym zrozumiał, że to Bóg jest mi najbardziej niezbędny i Jego wezwania są ważniejsze od wszelkich moich zachcianek (nawet tak ważnych z ludzkiego punktu widzenia jak zdrowie własne i dzieci, praca, małżeństwo).
  • Być może Bóg cierpliwie czeka, aż pojmę, że to o co proszę, nie jest zgodne z Jego wolą.
  • A może po prostu Bóg tęskni za mną i odkłada spełnienie mojej prośby, by choć przez chwilę zatrzymać moją uwagę, potrzymać mą dłoń w Swojej i z miłością szeptać wprost do serca: „Mów do mnie jeszcze.”

 

Relacja

Wpierw przeczytaj Łk 11,1-4

rosary-716250_960_720

Przychodzili i wciąż przychodzą do Jezusa z różnymi prośbami. Abym przejrzał! Powiedz memu bratu, by oddał moje pieniądze! Ulituj się nade mną. Chcę być bogaty. Daj mi dobrą żonę. Ulecz mnie z trądu. Tysiące próśb w tysiącach sytuacji, gdy moje potrzeby są nie zaspokojone i znikąd już nie znajduję pomocy. Jezus – ostatnia instancja, ostatnia nadzieja lub… skarbonka bez dna.

On cierpliwie wysłuchuje i zaradza brakom mojego serca. Choć jakże często nie po mojej myśli, tak małostkowej i egoistycznej.

Uczniowie, a więc ci, którzy mają odwagę podążać za Chrystusowym wezwaniem, ci którzy bacznie obserwują Jego kroki, by się do Niego jak najbardziej upodobnić, też przychodzą z prośbą. Może też coś im uwierało, czegoś brakowało, o czymś od dawna marzyli, ale nie o to prosili. Nauczyli się już bowiem, że Pan i tak zadba o nich. O wiele lepiej niż sami są w stanie sobie wyobrazić. Dlatego proszą Go o dar dobrej modlitwy. O łaskę zacieśniania relacji z Bogiem. Proszą o furtkę do absolutnej Pełni. Do spełnienia, które daje rzeczywiste i trwałe szczęście.

I otrzymują od Jezusa – najlepszego Przyjaciela dar najcenniejszy. Relacja moja z Bogiem może być najbliższa z możliwych. On może być moim Ojcem, Tatusiem.

Muza

Wpierw przeczytaj Rdz 2,18-24

El_primer_beso_Salvador_Viniegra_y_Lasso_de_la_Vega_(1891)

Czy zwróciłeś uwagę, jakie są pierwsze słowa wypowiedziane przez Boga i zapisane w Biblii? „Niechaj się stanie!” Słowa pełne mocy, słowa zdecydowane i twórcze; słowa oddające charakter Boga. O ile marne ludzkie słowa są w stanie objąć niezmierzoną tajemnicę istoty Stworzyciela. Jakie są zatem pierwsze ludzkie słowa zapisane w Piśmie Świętym? Czy też oddające nadzwyczajność, inteligencję i szczególne powołanie człowieka? Czy to będzie wspaniały hymn pochwalny i dziękczynna pieśń za cud powołania do życia? Czy może też pełna mądrości deklaracja programowa, w której Adam przedstawi swoje miejsce w świecie? „Jestem człowiekiem i nic co ludzkie nie jest mi obce.” „Niebo gwiaździste nade mną, a prawo moralne we mnie.” Albo przynajmniej „E=mc2”? Otóż musimy się lekko zawstydzić, gdyż Adam nas zawiódł. Dostawszy misję nazwania wszelkich zwierząt i ptaków wykazał się typowo męską indolencją. Podobnie jak ja, każdy amarant, karmin, szkarłat i magentę nazywam czerwienią, tak i Adam wszystko co Pan Bóg przeprowadził przed jego oczami nazwał „istotą żywą”. Czyli „jakimś tam zwierzem”. Mało twórczo ale zupełnie praktycznie, bo czy to coś zmieni, że krzyżodzioba modrzewiowego nazwę ptakiem? Obrazi się, albo zatraci zdolność popiskiwania z najwyższej gałęzi? Z męskiego punktu widzenia, nie ma to żadnego znaczenia.

Wszystko się diametralnie zmieniło, gdy przed tym pragmatycznym facetem Pan Bóg postawił Ewę. Z całym jej pięknem, wdziękiem i komplementarnością. Adam z realisty momentalnie stał się poetą. Z ust jego popłynęły słowa pełne zachwytu i energii. Słowa pełne miłości, polotu, inteligencji. Dokładnie to, czego od niego od początku oczekiwaliśmy. Gdyż dopiero z Ewą Adam stał się w pełni człowiekiem.

Nie jest dobrze, żeby człowiek był sam, gdyż nasze człowieczeństwo przejawia się dopiero wtedy w całej swej okazałości, gdy zaczynamy żyć dla innych. Życie nabiera nadzwyczajnej wartości, gdy staje się darem. Ewa została oddana Adamowi jako odpowiednia pomoc dla niego. Adam przyjął z zachwytem Ewę, gdyż wreszcie odnalazł w niej tę jedyną istotę żywą na świecie, której mógłby służyć, którą mógłby adorować, dla niej uprawiać pole i jej przynosić trofea myśliwskie. Tylko żona pozwala chłopcowi stać się prawdziwym mężczyzną. Tylko miłość do mężczyzny (i wspólnym z nim dzieciom) nadaje sens wszelkim czynnościom wykonywanym przez kobietę. Wzajemne służenie sobie w miłości, to wpatrywanie się w oczy ukochanej osoby, by odgadnąć jej życzenia, to sprawiło, że pierwsza para połączyła się ze sobą tak ściśle, że stanowili jedno ciało. Seks jako całkowite oddanie się ukochanemu, też był tego wyrazem.

Kiedy ten miodowy miesiąc w rajskim ogrodzie skończył się dla Adama i Ewy? Spójrzmy do kolejnego rozdziału Pisma Świętego. „Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc.” To pierwsze zdania w Biblii, gdzie człowiek myśli o sobie. Gdy zapragnął czegoś dla siebie. I cóż z tego, że Ewa szybko podzieliła się owocem z Adamem? Już było po ptokach. Albo po innej czeczotce. A chłop zamiast upilnować swej kości z jego kości i ciała z jego ciała, zawiódł już przy pierwszej próbie.

Raj został utracony, ale misja dana człowiekowi wciąż trwa. Dlatego choć świat wychowuje coraz większą ilość wpatrzonych wyłącznie w siebie narcyzów, którzy szukają tylko tego, co im się opłaca i co jest przyjemne, wciąż zdobywam się na wysiłek, by kochać. I być prawdziwie sobą.