
W trakcie meczu piłkarskiego niejednokrotnie dochodzi do bliskiego kontaktu pomiędzy piłkarzami drużyn piłkarskich. Zwłaszcza podczas wykonywania stałych fragmentów gry w pobliży bramki, dochodzi do bezustannych przepychanek, pociągania za koszulki. Niejeden piłkarz się wywraca w walce o jak najlepszą pozycję. W większości wypadków gwizdek sędziowski milczy. Wszak futbol to męska, twarda gra. Nawet w kobiecym wydaniu. Dopiero przy rażącym naruszeniu przepisów, przy świadomym i celowym zagraniu nie-fair, dochodzi do przerwania gry.
Aktorskie upadki niektórych piłkarzy są niejako zwróceniem uwagi sędziemu, że w ferforze walki doszło do zagrania faul. Same krzyki nie wystarczają, by wywrzeć na nim presję. Choć niektórzy przesadzają.
https://youtu.be/V9S5w2uaMok
Dobrzy sędziowie nie powinni jednak tej presji ulegać. Powinni czuć ducha gry. Mecz przerywany co chwilę gwizdkiem, przestałby być widowiskiem wartym oglądania. Wszak sensem sportu jest zdrowa rywalizacja i stworzenie spektaklu dla kibiców, a nie konkurs, kto rzadziej łamie przepisy.
Do owego czucia ducha Prawa wzywa dziś Jezus. Apostołowie zrywali kłosy w szabat, by nasycić swój głód. Szabat jest dniem poświęconym Bogu, więc nie należy wykonywać w nim pracy. Żniwa są trudem, czasochłonnym zajęciem, uniemożliwiającym sprawowanie kultu. Ale czy zerwanie parę kłosów po drodze można zrównać ze żniwami? Gdyby sędziowie piłkarscy byli tak drobiazgowi jak owi faryzeusze, wszystkie mecze byłyby nierozstrzygnięte z powodu nadmiaru czerwonych kartek i dekompletacji drużyn. Tu nie chodziłoby już o bezpieczeństwo piłkarzy. To byłby żałosny teatr jednego aktora z gwizdkiem w ustach.
Czy przepisy są zatem po to, by je dla własnej wygody łamać? Byle nie przesadzać? Jezus powiada nam: Tu chodzi o coś większego niż świątynia i przepisy prawa. Tu chodzi o Boże Królestwo i zbawienie wszystkich ludzi. Czepiając się jednego niezgodnie z prawem zerwanego kłosu, możemy zabić w słabym bliźnim wiarę w dobroć i miłość, którymi ma promieniować Kościół. Litera prawa, choć arcyważna, nie może zabić ducha miłosierdzia.
Bez miłosierdzia wszystkie ofiary, wszystkie szabaty są tylko pustymi rytuałami, zwyczajami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie. Nie mają żadnego znaczenia…
Trudno to zrozumieć, trudno wypracować w sobie tego ducha gry, by nie przesadzić w jedną lub drugą stronę. By nie stać się zbyt pobłażliwym lub zbyt rygorystycznym. Po ludzku z pewnością to niemożliwe. Dlatego tak łatwo wpadamy w spory o interpretację przepisów. Choćby w przypadku powtórnych małżeństw rozwiedzionych. Otwórzmy się na Jezusa – Pana szabatu. On nauczy nas jak nie rzucać od razu w cudzołożnicę kamieniem, zgodnie z prawem, lecz podnieść ją i z miłosierdziem wezwać, by więcej już nie grzeszyła.