Bracia

  • Gdy czytam opis powołania pierwszych apostołów, uderza mnie to, jak wiele mieli ze sobą wspólnego. Byli Galilejczykami, a może nawet sąsiadami. Zajmowali się tą samą profesją. Właściwie byli wspólnikami w rybackiej korporacji. Jezusowi było jednak to za mało, by rodzącą wspólnotę uczynić jak najbardziej scementowaną. Powołał braci. Trudno oczekiwać mocniejszych więzów. A to dopiero był początek ich wspólnej drogi.
  • Braterstwo to dar od Boga. Nikt przecież sam nie wybiera sobie rodzeństwa. Każdy dar ubogaca, chyba że nim wzgardzę i odrzucę. Mimo wszystko dar jest wartością dodaną, ale i jednocześnie zadaną. Skoro brata sobie nie wybrałem, muszę nauczyć się z nim żyć. Mam z nim razem współdziałać. Jezus nie wybrał dwunastu samotnych bohaterów, którzy jak cichociemni mieli być zrzuceni nocą z niebezpieczną misją we wrogi świat. On od samego początku stworzył zespół i całe lata publicznej działalności poświęcił, by uczynić z niego zgrany dream-team. Choć uczniowie różnili się temperamentami, oczekiwaniami; choć od czasu do czasu wybuchała między nimi niezdrowa rywalizacja (jak to u facetów bywa), przez cały Nowy Testament wyraźnie jest podkreślony fakt, że byli razem. Dwunastu brzmi niemal tu jak imię jednej osoby.
  • Bóg zechciał zbawiać ludzi nie w pojedynkę, ale we wspólnocie, gdyż sam jest Jeden w Trójcy. Dlatego im silniejsze więzy uda mi się stworzyć z innymi, tym bardziej upodobnię się do swego Stworzyciela. Bycie podobnym Bogu to oznaka świętości. Traktować innych jak braci, ale tak na serio, to prosta droga do zbawienia. I to od razu masowego!
  • Inną cechą braterstwa jest wzajemne uzupełnianie się. Piotr był urodzonym przywódcą. Jan był pełen młodzieńczego zapału. Andrzej musiał mieć niezwykłą siłę perswazji, skoro tak łatwo przekonał swego brata, by udał się z nim na spotkanie tego, którego nieomylnie rozpoznał jako Mesjasza. Jednakże  temperament Piotra, jego pełne zadufania gwałtowność, z pewnością nie zaprowadziłaby go tam, gdzie dotarł. Pomocą okazało się wsparcie braci. Także chrześcijańska wspólnota ma szczególne zadanie pokazania, że nie ma osób samowystarczalnych, niezastąpionych. Potrzebujemy siebie nawzajem. Choćby po to, by służyć sobie na co dzień.
  • Jestem typem samotnika. Bardzo trudno zdobyć mi się na odwagę, by wyjść do drugiego człowieka. Ten lęk jest bardzo silny. Gdy już wkroczę  jednak do jakiejś wspólnoty, gdy poczuję się przez nią przyjęty, staję się zupełnie innym człowiekiem. Porywam innych jak jakiś salonowy lew. Szybko odkrywam jakim darem potrafię tej wspólnocie służyć i oddaję się tej misji cały. Odwagi dodaje mi świadomość, że nie jestem sam. Mam swoich braci.

EWANGELIA  (Mt 4,18-22)

Powołanie Apostołów

Gdy Jezus przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci, Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami.
I rzekł do nich: „Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi”.
Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim.
A gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci, Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał.
A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim.

Jedno

J 17,20-26

Rodzina

Nawet mi nie przyjdzie do głowy, by rozdzielać i różnicować Boga jedynego w Trójcy Świętej. Myśl w stylu: Bóg Ojciec jest dobry dla starych żydów, ja zdecydowanie preferuję odlotowego Ducha Świętego, to czysty absurd. Jedność Boga jest niepodważalna. I jest wzorem dla mnie w relacjach. Ciebie też przechodzą ciarki, gdy to sobie uświadamiasz, jak wysoko poprzeczka jest zawieszona?

Małżeństwo. Od tej pory jedno jesteśmy. Gdy słyszę Kowalscy, Nowakowie itd. przed oczami mam jedną rodzinę, choć w wielu osobach. Pomimo konfliktów, awantur, różnic charakterów i temperamentów, małżeństwo, rodzina trwa. Co Bóg złączył nie może być rozwodem rozdzielone. Podobnie nic nie zmieni faktu, że jestem ojcem swoich dzieci. Choćbym nie wiem jak był wkurzony lub rozczarowany, zawsze to będzie moja krew. I każde badanie DNA to potwierdzi.

Gorzej niż dziecinadą byłoby odwracanie się od bliskich plecami. Wydzieranie jakiegoś członka rodziny ze zdjęć, czy z listy urodzinowych gości. Żadna bowiem okoliczność nie powinna zaprzeczyć tej rzeczywistości, że jestem z nią jedno.

Ale czy tak samo jedno jestem z kimś więcej niż najbliższa rodzina? Wspólnota, społeczność w pracy, parafia, Polska, Kościół, chrześcijanie, ludzkość…

Jezus w kluczowym momencie swego życia całym sobą błagał bym był ci bliski. By gej zbratał się z łysym faszystą, by żebrak pokochał milionera. By Prezesowi Donald był równie bliski jak brat bliźniak. Byśmy w końcu byli jedno.

Za każdym razem, gdy się od kogoś odcinam, gdy buduję mur wrogości, a nawet gdy zbyt dużą wagę przywiązuję do tego co mnie odróżnia, występuję przeciwko jedności. I niech to będzie dla mnie tak samo absurdalne jak konfrontowanie ze sobą Osób Trójcy Świętej. Tak samo niesprawiedliwe jak odrzucanie Jezusa. I tak samo zabójcze jak rozszczepianie atomu.

Jednego ducha i jednej myśli.

1 Kor 1,10-13.17

1280px-Si-o-se-Pol

Trwa tydzień w którym Kościół poleca mi modlitwę w intencji jedności wszystkich chrześcijan. Duch jedności i miłości braterskiej, który zawsze wyróżniał nas od innych, coraz wyraźniej zanika. Jeszcze się niby modlimy o jedność, jeszcze prowadzimy rozmowy, podpisujemy traktaty, wymieniamy się pocałunkami pokoju. Ale nasza jedność i braterstwo nie są pociągającym świadectwem dla pogrążonych w zwątpieniu i niewierze. Wysiłki świętych coraz bardziej przypominają blask pojedynczych zapałek wobec nadciągającej nocy na bezkresnej i nagiej pustyni.

Czy może być bliżej zjednoczenia chrześcijan, gdy coraz wyraźniej dzielą się sami katolicy? Ja jestem papieża Franciszka, a ja nie uznaję, tego heretyka i komunisty tylko papieża Benedykta. Należę do tych, którzy bronią wiary od czasów Piusa X. A ja słucham jedynego NASZEGO papieża. Uznaję ważność tylko mszy przodem do ołtarza i po łacinie, a ja prawdziwych wierzących spotykam tylko wśród charyzmatyków. Różnorodność, zamiast ubogacać, zaczyna skłócać. Gdyż zamiast szukać, tego co nas łączy, ciągle próbuję udowodnić, że tylko ja mam rację.

Jak podzielone jest polskie społeczeństwo, nie muszę dawać przykładów. Nie ma tygodnia, by chwiała się niezłomna jedność mojej i twojej rodziny. Choć życzę ci jak najlepiej, nie wątpię, że i u ciebie dochodzi do mniejszych lub większych scysji. Dlaczego tak jest? Dlaczego człowiek człowiekowi zamiast bratem jest wilkiem? Czy może nie z tego powodu, o którym pisał święty Paweł: Nie rozumiem bowiem tego, co czynię, bo nie czynię tego, co chcę, ale to, czego nienawidzę – to właśnie czynię (Rz 7,15). Brakuje jedności nawet w sobie samym. Brakuje zgody pomiędzy rozumem, sumieniem i sercem.

Dlatego w tym Tygodniu Modlitw o Jedność Chrześcijan, proszę Cię Panie, bym nie zrzucał całej odpowiedzialności na papieża i patriarchę. Bym swojej roli nie ograniczał wyłącznie do krótkiej modlitwy lub raczej do wysłuchania modlitwy w tej intencji na dzisiejszej Mszy Świętej. Proszę Cię, bym wsłuchał się pilnie w głos sumienia we własnym sercu. Bym stał się człowiekiem jednego ducha i jednej myśli, a nie targały mną wichry namiętności, sporów, fałszywych ambicji i pożądliwości. Bo tylko tak budowana jedność – od własnych serc, ma szansę zabliźniać rany wszelkich rozłamów.