Chcieć i móc, to znaczy mieć

Mt 9, 29

  • Naszą siłą, w dzisiejszych czasach, są nasze pragnienia. Dlatego tak często czujemy się bezsilni, gdyż sama zachcianka nie wystarczy, by poczuć się spełnionym. Z dzieciństwa wynieśliśmy naukę, że tupanie nóżką i upór zdartej płyty ma magiczną moc. W dorosłym życiu ta nauka staje się niejednokrotnie nauczką. Czyjaś nóżka tupiąca w tej samej sprawie zazwyczaj jest głośniejsza od naszej.  Dobra rada, że wystarczy poprosić, też nie zawsze jest skuteczna. Uprzedzają nas ci, co nie proszą, tylko biorą jak swoje.
  • Reklamy wciąż sztucznie wywołują nowe pragnienia, których nie nadążamy realizować. Frustracja narasta. Właściwie, sami już nie wiemy, czego chcemy. Rzucamy się zatem łapczywie ślepo na okazje, by uciszyć choć przez chwilę narastające poczucie braku. Tak jak żołądek zasypujemy śmieciowym jedzeniem, podobnie zagracamy nasze mieszkania gadżetami, a umysły bezmyślną, memowatą papką.
  • Dwaj niewidomi głośno wołali do Jezusa przytłoczeni niezaspokojonym pragnieniem ujrzenia świata na własne oczy. Nie zostali wysłuchani od razu. Niejako wystawieni na próbę, podążali za Mistrzem aż do domu, w którym się zatrzymał. Dla niewidomego śledzenie kogokolwiek jest nie lada jakim wyzwaniem. Podjęli jednakże to wyzwanie. Z cierpliwością.
  • Coraz trudniej nam pokonywać trudności. Jeśli coś ma nas za dużo kosztować, błyskawicznie przerzucamy swoją wolę na łatwiejszy łup. Dlatego wybieramy fast-fooda, zamiast samemu przygotować wykwintny obiad. Jezus pragnie, byśmy wzrastali do coraz lepszych wyborów. Dlatego ćwiczy nas w wytrwałej modlitwie. Chce, byśmy byli świadomi swoich najistotniejszych potrzeb. Gdyby każda modlitwa była spełniana natychmiast, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, mielibyśmy wokół niezły cyrk.
  • By mieć, nie wystarczy chcieć. Trzeba się natrudzić, by wyszukać w masie zachcianek te najistotniejsze pragnienia. Zbadać, czy są one realne. Jezus pyta się niewidomych, czy wierzą, że może przywrócić im wzrok. Czy wierzą, że to jest możliwe. A czy ja znam swoje możliwości i wierzę?

Ewangelia (Mt 9, 27-31)

Gdy Jezus przechodził, ruszyli za Nim dwaj niewidomi, którzy wołali głośno: «Ulituj się nad nami, Synu Dawida!» Gdy wszedł do domu, niewidomi przystąpili do Niego, a Jezus ich zapytał: «Wierzycie, że mogę to uczynić?» Oni odpowiedzieli Mu: «Tak, Panie!»

Wtedy dotknął ich oczu, mówiąc: «Według wiary waszej niech wam się stanie». I otworzyły się ich oczy, a Jezus surowo im przykazał: «Uważajcie, niech się nikt o tym nie dowie!» Oni jednak, skoro tylko wyszli, roznieśli wieść o Nim po całej tamtejszej okolicy

Na uczcie mesjańskiej

  • Prorok Izajasz roztacza dziś przede mną wizję biesiady przygotowanej przez Pana Zastępów dla wszystkich złaknionych i spragnionych. Zaprasza On na ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win. To narastające stopniowanie przymiotników rozwesela moje serce i pobudza głód. Wyobraźnia podsuwa najpyszniejsze i najwybredniejsze potrawy serwowane na uczcie mesjańskiej. Będzie bosko! Niebo w gębie! Tak pobudzony zaglądam do Ewangelii. Mateusz opisał jedną z tych uczt, gdzie niejako szefem kuchni jest sam Mesjasz. Jest jednakże zupełnie inaczej niż w Izajaszowej reklamie. Jezus karmi głodny tłum chlebem i rybkami. Jak na powyższym obrazku, a raczej skromniej. O sałacie i cytrynie nie ma bowiem mowy… Halo! Czy to tak ma wyglądać?!
  • Po księgę skarg i zażaleń sięgną tylko ci, co myślą brzuchem. Przecież jestem na uczcie miłości! Podobnie jak na randkę z ukochaną nie idzie się na film, tylko do kina, tak i tutaj posiłek jest jedynie dodatkiem do tego, co stanowi sedno wszystkiego. Sam Bóg osobiście troszczy się o mnie. On zauważa i zaspokaja wszystkie niezaspokojone potrzeby. Aż do nieprzemijającej sytości.
  • Zwróciło moją uwagę, że Mistrz zwrócił się do swoich uczniów z prośbą o chleb. Pan rozmnaża i rozdziela to, co człowiek oddał Mu ze swojej szczodrości. Istnieje anegdota, że ktoś wyraził wątpliwość, czy warto iść do nieba, skoro tam wyłącznie się śpiewa hymny. Idąc tym cudacznym tokiem myślenia, mógłbym mieć obawy czy udać się na ucztę mesjańską, skoro tam serwują ryby, za którymi nie przepadam z obawy przed ośćmi. Tymczasem wczytując się w dzisiejszą perykopę, przeczuwam, że w niebie będzie zupełnie inaczej. Będzie to wieczność, w której bez końca będę przeżywał te wszystkie piękne i cudowne chwile, które zawdzięczam swoim bliskim tu na ziemi. Wszystkie ziemskie szczęścia uświęcone przez Boga przeżywane jednocześnie i do absolutnej sytości! Podobnie jak Galilejczycy jedli do syta chleb i rybki ofiarowane przez apostołów. Jeśli za życia byłem szczęśliwy, śpiewając przez rok w akademickim chórze, to w niebie będę doświadczał szczęścia, jakbym bezbłędnie śpiewał najwspanialsze arcydzieła z chórami anielskimi, a sam Bóg oklaskiwał mnie z pierwszego rzędu i wołał z zachwytem o bis. Czyż to nie wspaniałe? Nie mogę się już doczekać!

Iz 25, 6-10a oraz Mt 15, 29-37

Manna

Wpierw przeczytaj: Wj 16,1-5.9-15 oraz Mt 13,1-19

Wadi Rum desert

Nie da się mieć wszystkiego, czego tylko dusza zapragnie. Choćby z tego względu, że niejednokrotnie mamy marzenia wykluczające się wzajemnie. Nie jesteśmy też pępkiem wszechświata i musimy liczyć się z prawami natury i innych ludzi. Dlatego koniecznym jest bycie elastycznym. Trzeba być realistą, umieć się dostosowywać, by dążenie do realizacji marzeń nie było frustrujące, jak głaskanie jeżozwierza pod włos.

Nawet Pan Bóg „zmuszony jest” być hojnym siewcą, gdyż jest świadom, że tylko ułamek z ziarna Jego Słowa spadnie na podatną glebę. Jakie to szczęście, że jest On tak wytrwały w swych staraniach!

Ileż razy usilnie prosimy swego Stwórcę. Wytrwale pokazujemy Mu swoje braki i niedostatki. Jak petycje ślemy Mu wzdychania za garnkami mięsa i chlebem prosto z egipskiej piekarni. Tymczasem On wie najlepiej czego nam potrzeba do zbawienia. Zsyła Swe łaski jak mannę z nieba. To sukces, jeśli ją dostrzeżemy i zadamy sobie pytanie: „Co to jest?”. To już połowa drogi do sukcesu i zaspokojenia dręczącego głodu. Gorzej, gdy brak nam elastyczności, pokory, brak zaufania. Uparcie trzymamy się swojej wizji i narasta frustracja, że ze słuchem u Boga chyba coraz gorzej.

Wtedy uparcie będę się modlił o główną wygraną w loterii, nie dostrzegając, że bezrobocie w kraju pikuje w dół i wspaniała posada czeka aż złożę w końcu aplikację.

Uparcie będę wzdychał za ognistą Karmen z którą raz tańczyłem w Barcelonie, a nie dostrzegę skromnej i cichej Joli z Zajączków Małych, którą od lat Pan hołubi tylko dla mnie.

Będę z zawiścią patrzył na posadę szefa w kolejnej korporacji, która w końcu da mi poczucie satysfakcji i spełnienia, a tymczasem u krawca wciąż czeka benedyktyński habit skrojony idealnie na mnie.

Ziarno Bożego Słowa jak manna obficie sypie się z hojnej ręki Pańskiej. I jak manna spada na wypaloną pustynię. Żar praży i wciąż rośnie ludzkie pragnienie. Ziemia pustynnieje.