
- Prorok Izajasz roztacza dziś przede mną wizję biesiady przygotowanej przez Pana Zastępów dla wszystkich złaknionych i spragnionych. Zaprasza On na ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win. To narastające stopniowanie przymiotników rozwesela moje serce i pobudza głód. Wyobraźnia podsuwa najpyszniejsze i najwybredniejsze potrawy serwowane na uczcie mesjańskiej. Będzie bosko! Niebo w gębie! Tak pobudzony zaglądam do Ewangelii. Mateusz opisał jedną z tych uczt, gdzie niejako szefem kuchni jest sam Mesjasz. Jest jednakże zupełnie inaczej niż w Izajaszowej reklamie. Jezus karmi głodny tłum chlebem i rybkami. Jak na powyższym obrazku, a raczej skromniej. O sałacie i cytrynie nie ma bowiem mowy… Halo! Czy to tak ma wyglądać?!
- Po księgę skarg i zażaleń sięgną tylko ci, co myślą brzuchem. Przecież jestem na uczcie miłości! Podobnie jak na randkę z ukochaną nie idzie się na film, tylko do kina, tak i tutaj posiłek jest jedynie dodatkiem do tego, co stanowi sedno wszystkiego. Sam Bóg osobiście troszczy się o mnie. On zauważa i zaspokaja wszystkie niezaspokojone potrzeby. Aż do nieprzemijającej sytości.
- Zwróciło moją uwagę, że Mistrz zwrócił się do swoich uczniów z prośbą o chleb. Pan rozmnaża i rozdziela to, co człowiek oddał Mu ze swojej szczodrości. Istnieje anegdota, że ktoś wyraził wątpliwość, czy warto iść do nieba, skoro tam wyłącznie się śpiewa hymny. Idąc tym cudacznym tokiem myślenia, mógłbym mieć obawy czy udać się na ucztę mesjańską, skoro tam serwują ryby, za którymi nie przepadam z obawy przed ośćmi. Tymczasem wczytując się w dzisiejszą perykopę, przeczuwam, że w niebie będzie zupełnie inaczej. Będzie to wieczność, w której bez końca będę przeżywał te wszystkie piękne i cudowne chwile, które zawdzięczam swoim bliskim tu na ziemi. Wszystkie ziemskie szczęścia uświęcone przez Boga przeżywane jednocześnie i do absolutnej sytości! Podobnie jak Galilejczycy jedli do syta chleb i rybki ofiarowane przez apostołów. Jeśli za życia byłem szczęśliwy, śpiewając przez rok w akademickim chórze, to w niebie będę doświadczał szczęścia, jakbym bezbłędnie śpiewał najwspanialsze arcydzieła z chórami anielskimi, a sam Bóg oklaskiwał mnie z pierwszego rzędu i wołał z zachwytem o bis. Czyż to nie wspaniałe? Nie mogę się już doczekać!
Iz 25, 6-10a oraz Mt 15, 29-37