Wpierw przeczytaj: Wj 16,1-5.9-15 oraz Mt 13,1-19
Nie da się mieć wszystkiego, czego tylko dusza zapragnie. Choćby z tego względu, że niejednokrotnie mamy marzenia wykluczające się wzajemnie. Nie jesteśmy też pępkiem wszechświata i musimy liczyć się z prawami natury i innych ludzi. Dlatego koniecznym jest bycie elastycznym. Trzeba być realistą, umieć się dostosowywać, by dążenie do realizacji marzeń nie było frustrujące, jak głaskanie jeżozwierza pod włos.
Nawet Pan Bóg „zmuszony jest” być hojnym siewcą, gdyż jest świadom, że tylko ułamek z ziarna Jego Słowa spadnie na podatną glebę. Jakie to szczęście, że jest On tak wytrwały w swych staraniach!
Ileż razy usilnie prosimy swego Stwórcę. Wytrwale pokazujemy Mu swoje braki i niedostatki. Jak petycje ślemy Mu wzdychania za garnkami mięsa i chlebem prosto z egipskiej piekarni. Tymczasem On wie najlepiej czego nam potrzeba do zbawienia. Zsyła Swe łaski jak mannę z nieba. To sukces, jeśli ją dostrzeżemy i zadamy sobie pytanie: „Co to jest?”. To już połowa drogi do sukcesu i zaspokojenia dręczącego głodu. Gorzej, gdy brak nam elastyczności, pokory, brak zaufania. Uparcie trzymamy się swojej wizji i narasta frustracja, że ze słuchem u Boga chyba coraz gorzej.
Wtedy uparcie będę się modlił o główną wygraną w loterii, nie dostrzegając, że bezrobocie w kraju pikuje w dół i wspaniała posada czeka aż złożę w końcu aplikację.
Uparcie będę wzdychał za ognistą Karmen z którą raz tańczyłem w Barcelonie, a nie dostrzegę skromnej i cichej Joli z Zajączków Małych, którą od lat Pan hołubi tylko dla mnie.
Będę z zawiścią patrzył na posadę szefa w kolejnej korporacji, która w końcu da mi poczucie satysfakcji i spełnienia, a tymczasem u krawca wciąż czeka benedyktyński habit skrojony idealnie na mnie.
Ziarno Bożego Słowa jak manna obficie sypie się z hojnej ręki Pańskiej. I jak manna spada na wypaloną pustynię. Żar praży i wciąż rośnie ludzkie pragnienie. Ziemia pustynnieje.