Ciało

Łk 2,1-20 KKK 23-25

  • Ten, kto naucza, powinien „stać się wszystkim dla wszystkich” (1 Kor 9, 22), by zdobyć wszystkich dla Chrystusa… Bliska temu stwierdzeniu Katechizmu była pewna praktyka w śląskim Kościele. Bp Herbert Bednorz po jednej z wizyt w Watykanie i rozmowie z ojcem świętym Pawłem VI przyjechał do Katowic i oznajmił zdumionym księżom, że każdy kleryk przed święceniami, po trzecim roku studiów będzie musiał opuścić Kraków, wrócić do swojego miejsca zamieszkania i podjąć pracę. Miał przepracować rok, najlepiej fizycznie, w wybranym zakładzie. Do seminarium trafiali zazwyczaj młodzi ludzie wprost ze szkół średnich. Normalne życie, z jego blaskami i cieniami, znali jedynie z perspektywy dziecka obserwującego swoich rodziców. Mając wyłącznie takie doświadczenie, obładowany wiedzą teoretyczną, młodzi księża z pewnością przez pierwsze lata mieliby kłopoty ze zrozumieniem sytuacji powierzonych im wiernych. Dlatego ten rok w pracy był niezwykle cennym doświadczeniem. Księża ze Śląska nie byli wyłącznie intelektualistami i idealistami z delikatnymi dłońmi.
  • Bóg cały czas podkreśla, że jest mi bliski. Że mnie rozumie. To nie są tylko lekko składane deklaracje. On – doskonały Byt duchowy – stał się człowiekiem. Zechciał przeżyć  i doświadczyć każdy moment mojego życia. Od poczęcia aż do śmierci. Nawet takiego życia w najgorszej z możliwych wersji. Nie przypuszczam bowiem, żebym był bezdomnym, wędrownym nauczycielem, z krewnymi traktującymi mnie jak człowieka niespełna rozumu, harującym i spalającym się w służbie w formule 24/7. Chyba mi też nie grozi prześladowanie ze strony oficjalnych władz, zdradzenie przez przyjaciół, gwałtowne przejścia od niezwykłej popularności do powszechnego potępienia. Z bliska 100% pewnością mogę stwierdzić, że ominie mnie śmierć krzyżowa. To Jezus zna lepiej życie ode mnie. Nikt nie jest bardziej kompetentny do dawania mi rad w życiu. Nikt nie ma większej empatii w każdej sytuacji życiowej.
  • Moja wiara ma być ukierunkowana na dojrzewanie, ale i zakorzeniona w życiu. Bóg zasiał ziarno swojego Ciała w Betlejem. Doskonała próba losowa. Pracował najprawdopodobniej jako cieśla lub najemny robotnik rolny przez 30 lat. Znacznie dłużej niż śląscy klerycy w PRL.
  • Dziś szczęśliwie się złożyło, że opis Bożego Narodzenia czytam w uroczystość Wniebowstąpienia. Jezus nie wstydzi się swego ziemskiego epizodu w wiecznym życiu. Tego, że ogołocił samego siebie stawszy się podobnym do ludzi. Co więcej – to nie był tylko eksperyment, gdyż po zakończeniu Swojej ziemskiej misji nie zrzucił ciała jak kombinezonu roboczego. Z ciałem wrócił do Ojca i zasiadł dumnie po Jego prawicy.
  • A ja? Jak traktuję swoje życie? Jako porażkę? Zbędny trud? Okazję, by się wyszumieć i nie zapracować? Czy traktuję swoje ciało z szacunkiem, z troską, ale i z dumą? Jako element mego jestestwa, który nawet Bóg chce mieć przy sobie w niebie?

Pan i Nauczyciel, Król i Sługa

J 13, 14

  • Pan i Nauczyciel, Król całego Wszechświata, gdy w końcu nadeszła Jego godzina, obleka się w prześcieradło i bez cienia wątpliwości podejmuje się czynności przypisanej najpodlejszemu z niewolników. Umywa mi nogi. Nie mam prawa się czuć wyróżniony tym gestem. Ręce Zbawiciela z taką samą delikatnością pielęgnują stopy pierwszego z papieży, ale i Judasza – do dziś pogardzanego i pozbawionego apostolskiego szacunku. Jezus nie rozróżnia świętego od zbrodniarza, wiernego od zaprzańca.
  • Wszyscy ochrzczeni mają udział w kapłaństwie Chrystusa – nie tylko, ci konsekrowani, którzy na całym świecie i o każdej porze dnia sprawują święte czynności na Jego pamiątkę. My też jesteśmy wezwani do składania ofiar ze swojego codziennego trudu i pracy. Do ofiarowywania Bogu bezustannego uwielbienia. Do wstawiania się u Jego tronu za swoimi bliskimi, przyjaciółmi i wrogami.
  • Dziś święto kapłanów. Święto Jezusa. W tym Jego chwalebnym dniu, w wieczerniku, nie odbierał On jednakże wiązanek kwiatów, nie wysłuchiwał recytowanych wierszyków, nie przyjmował wyrazów czci. W tym świętym dniu nasz Pan i Nauczyciel umywał nogi swoim uczniom. Usługiwał nawet Judaszowi.
  • Kapłaństwo to nie władanie, powód to podnoszenia wysoko głowy i pysznego wypinania piersi. To służba. Służba, która nie jest wyrazem fałszywej pokory i samoudręczenia. Służba wypływająca tylko i wyłącznie z autentycznej miłości.
  • Eucharystia przyjmowana podczas Komunii świętej to nie nagroda i order dla prymusów w wypełnianiu dobrych uczynków. To lekarstwo przywracające życie, przyjmowane na stałe. Chleb nasz powszedni, a nie kawiory wybrał Pan. Gdyż chce dawać się cały wszystkim – bez wyjątku. A nie tylko wybranym. Których stać.
  • Niech w moich i twoich uszach bezustannie brzmią słowa Nauczyciela: „Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem”.