Zgorzkniały

  • Faryzeusze są przeświadczeni, że mają rację, gdyż stoją po stronie Prawdy i Dobra. Jeśli ktoś myśli inaczej, jeśli postępuje inaczej, automatycznie jest stawiany przez nich po drugiej strony barykady. Każdy „nie-faryzeusz” musi być zatem uosobieniem Kłamstwa i Zła. Tego wszystkiego, czym faryzeusz się brzydzi. Czym pogardza. To obrzydzenie i pogarda ciągle się kumuluje, przelewa. Poczucie własnej doskonałości wobec niedoskonałości innych przeradza się w pychę.
  • Mianując się obrońcą Prawdy, mogę siać wokół zniszczenie swoim krytykanctwem. Mogę też odciąć się od powszechnego zepsucia i zakonserwować się jako relikt dawnego, dobrego świata. Mogę manifestować swoje cierpienie jako chodzący wyrzut sumienia dla zepsutego społeczeństwa. Za moich czasów było zupełnie inaczej – lepiej. Nie chcecie mnie słuchać, by się zmienić? Trudno. Nie ma już dla was nadziei. Tylko nie próbujcie mnie urobić na swoją modłę. Nie dam się!

 


„Papież Franciszek mówi o „słodkim smutku” trwania w beznadziei. Myśli prowadzące do zła, mogą z zewnątrz wyglądać naprawdę pięknie. Da się je polubić, a nawet się od nich uzależnić. Jak słodkie może być narzekanie, krytykanctwo, snucie ponurych wizji, życie przeszłością czy robienie sobie wyrzutów! Mogą one nawet sprawiać wrażenie dobrych. Wartość myśli mamy oceniać nie po tym, jak się z nimi czujemy, ale po tym, jakie przynoszą owoce.”
(cytat za aplikacją: 5 minut z Bogiem. Piotr Frey OP)


 

  • Mogę się dobrze czuć ze swoją naburmuszoną miną. Mogę być zatwardziały w pozostawaniu sobą wbrew wszystkim i wszystkiemu. I cóż z tego, że odniosę na tym polu sukces, że nikt nie skłoni mnie do zmiany postawy, że pozostanę głuchy na prośby, skargi i groźby. Jeśli owoce gorzkie. Jeśli życie zgorzkniałe…

    „Groby pobielane, pełne kości martwych (οστεων νεκρων). Z tych słów łatwo się zwalniamy, bo Jezus dedykował je religijnym przywódcom (Mt23,27). Ale duchowe robactwo nie zważa na nasze dobre samopoczucie. Lęgnie się tam, gdzie panuje martwota – obojętnie jakiej rangi jest grobowiec.”

    (Cytat z konta na Twitterze Aleksandra Bańki)


     

    Ewangelia (Mt 23, 27-32)

    Jezus przemówił tymi słowami:

    «Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa. Tak i wy z zewnątrz wydajecie się ludziom sprawiedliwi, lecz wewnątrz pełni jesteście obłudy i nieprawości.

    Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo budujecie groby prorokom i zdobicie grobowce sprawiedliwych oraz mówicie: „Gdybyśmy żyli za czasów naszych przodków, nie bylibyśmy ich wspólnikami w zabójstwie proroków”. Przez to sami przyznajecie, że jesteście potomkami tych, którzy mordowali proroków. Dopełnijcie i wy miary waszych przodków!»

Groby pobielane

Mt 23, 27-32

grobypobielane

To musiały być szokujące słowa dla odbiorców i postronnych słuchaczy. W dobie dyskusji na temat imigrantów, liberalizmu i tolerancji i nas powinny one zmrozić. By w pełni pojąć jak mocno potrząsnął faryzeuszami Jezus, trzeba uzmysłowić sobie kilka prawd.

Judaizm, podobnie jak chrześcijaństwo, jest religią cywilizacji życia. Jahwe jest tym, który żyje i daje życie. Jest Bogiem żyjących. W Torze nie znajdujemy prawie żadnych przekazów na temat tego, co czeka człowieka po zakończeniu jego ziemskiej egzystencji. Najwyraźniej człowiek ma myśleć wyłącznie o życiu, w zgodzie ze słynnym wezwaniem Boga: „wybierz życie!” Każde oddalenie się od tego, co prowadzi do Boga, jest zarazem przechodzeniem ze sfery życia, do strefy śmierci. Każdy kontakt ze śmiercią jest również oddaleniem się od Boga. Jest rytualną nieczystością. Przebywanie w tym fatalnym stanie wiązało się z czasowym wykluczeniem ze społeczności wiernych. Nieczysty zamykał się na strumień bożego życia i łask. Konieczne było jak najszybsze oczyszczenie, by te zerwane więzy zostały ponownie zaciśnięte.

W przeciwieństwie do chrześcijańskiej teologii, gdzie do zerwania więzi z Bogiem jest konieczne świadome i dobrowolne popełnienie grzechu, w judaizmie zaciągnąć nieczystość można było niejako mimochodem. Nieczyści byli np. mieszkańcy Tyberiady, gdyż miasto to miałoby być wybudowane na terenie dawnego cmentarza. Herod Antypas zmuszał Galilejczyków do zamieszkania w tym wzorcowym mieście – pomniku ku czci cesarza.

Jezus porównuje faryzeuszów do takich ukrytych grobów. Pięknie wyglądają, lecz przynoszą ze sobą rytualną nieczystość. Kontakt z nimi prowadzi do wykluczenia, do śmierci.

Tymczasem sami faryzeusze wywodzili się z  chasydzkiego ruchu. Jak sama nazwa wskazuje – był tu ruch tylko dla czystych. Uważali się za ekspertów w dziedzinie czystości. Wyszukiwali mnóstwo reguł życiowych, które miały ich uchronić przed nieczystością. Aż do przesady. Peruszim znaczy oddzieleni, gdyż faryzeusze odseparowywali się od wszystkiego, co mogłoby prowadzić do zła. Chcieli promieniować na innych swoją doskonałością. A co nieczyste, miało zniknąć sprzed ich oczu.

W czym tkwi zatem ta wytknięta przez Jezusa obłuda. Dlaczego Pan zanegował całe ich jestestwo, jako faryzeuszów? Wystarczy, że zrobię rachunek sumienia i szybko pojmę.

Jezu, broń mnie przed gorliwością ślepego fanatyka. Zachowaj mnie Boże od pasji moralisty, któremu obca jest mentalność miłosierdzia. Wypal we mnie, jak śmiercionośny rak, złośliwą gorliwość w oskarżaniu innych. A może uchronisz mnie przed tym, że budując mur odgradzający mnie przed niewiernymi, zamknę się sam w grobie pobielanym. Pięknie wyglądającym tylko od zewnątrz. Tylko dla prawdziwych Polaków.

Naradzali się

Mk 3, 1-6

1648,_Pharisees_in_the_Temple_by_Rembrandt_RP-P-1961-1057

Faryzeuszom i zwolennikom Heroda nie było po drodze. Ich poglądy były mocno rozbieżne. Faryzeusze dziś kojarzą się nam jednoznacznie negatywnie. Tymczasem w czasach Jezusa to oni brali na siebie rolę autorytetów moralnych. Cieszyli się powszechnym poważaniem. Stali na straży prawa i etyki oraz wierności tradycji. Uważali się za spadkobierców Mojżesza i Ezdrasza. Podsycali nadzieję na przyjście Mesjasza, który miał przywrócić wielkość Izraela. Stosując dzisiejszą terminologię, byli konserwatywno-narodowymi reprezentantami społeczeństwa.

Tymczasem zwolennicy Heroda stali w obronie politycznego status quo. W sprawach moralności byli zaś otwarci szeroko na cywilizacje zachodnie – grecką i rzymską. Herod i jego synowie nie byli Żydami. Zdobyli tron, a właściwie kupili, z rąk wszechwładnych Rzymian. Religii mojżeszowej na tyle byli wierni, na ile potrzebowali przychylności tłumów. Religijność ta była jednak koniunkturalna i powierzchowna. Jan Chrzciciel miał im co wytykać. Historia z Herodiadą i Salome wiele mówi o tym środowisku. Herodianie to chyba tacy dzisiejszy liberałowie i kosmopolici. Grupa trzymająca z władzą.

Sojusz faryzeuszy i herodian jest zatem abstrakcyjny, jak … niemal bajkowy PO-PiS. A jednak przystąpili do rozmów i uzgodnili stanowisko. Przestali zwracać uwagę na to, co ich dzieli. Połączyły ich złe intencje. Gdy do tego sojuszu dołączyli się kapłani i saduceusze – przedstawiciele arystokracji i bogaczy, wyrok Sanhedrynu w sprawie Jezusa był przesądzony. Podzielony na frakcje Sanhedryn – coś w stylu parlamentu, w kwestii Nauczyciela z Nazaretu był praktycznie jednomyślny.

Trochę to wszystko uprościłem i historyk mógłby się wielokrotnie wtrącić. Zależało mi jednak na uwypukleniu pewnych analogii z obecną sytuacją. Nawet zło, w pewnym zakresie, potrafi zjednoczyć i pogodzić ze sobą nieprzejednanych wrogów. Zjednoczenie to jest tylko doraźne, ale mimo wszystko realne. Niezgoda jednak zawsze w ostateczności rujnuje, a zgoda buduje. Ileż można by było dobra osiągnąć, gdyby przystąpiono do rozmów i uzgodniono stanowiska wokół dobrej sprawy? Tych dobrych spraw dla Ojczyzny jest aż nadto. Wystarczy tylko wyjść i zaraz się naradzić.