Mk 10,17-27
Było to młody, pobożny i ambitny młodzieniec. Usłyszał Jezusowe “Pójdź za mną” i ujrzał Jego spojrzenie pełne miłości. Wspaniały kandydat do grona Dwunastu. Dlaczego zatem coś poszło nie tak? Dlaczego nawet nie poznaliśmy jego imienia zamiast czcić wspólnie z apostołami? Albowiem czegoś mu widocznie brakowało. Większej ufności w Boga, niż we własną doskonałość.
Bardzo często daję się złapać w pułapkę kupczenia łaską Bożą. Wystarczy jedno błędne założenie, które być może przejęte jest z dzieciństwa – z relacji z rodzicami. Na miłość i dobro trzeba sobie zasłużyć. Też tak masz? Jeśli będę grzeczny, dostanę nagrodę. Jeśli posłusznie spełnię wszystkie przykazania, Bóg wynagrodzi mój trud niebem. Ja ustalam cenę jaką płacę za pożądany towar. A skoro płacę, to i wymagam. Stąd pretensje, gdy pomimo bycia pobożnym, nie otrzymuję więcej, niż ci bezbożnicy.
Życie z Bogiem tymczasem nie polega na przekupywaniu Go dobrymi uczynkami, na przestrzeganiu przykazań. Jest odpowiedzią miłości na miłość.Kto zaś kocha, bezinteresownie udziela daru, przede wszystkim z samego siebie. Piotr, Andrzej, Jan i Jakub porzucili wszystko co mieli i poszli za Jezusem. Nawet nie tracili czasu na spieniężanie swego majątku i czynienie jałmużn. Szkoda czasu im było na zbyteczne rozstrzyganie, czy są już tego godni, czy jeszcze nie. Usłyszeli wezwanie Jezusa i poszli za głosem miłości w swoich sercach. Odpowiedź dana z miłością zawsze rodzi radość. Nawet jeśli wiąże się ze stratą i pokonywaniem trudności.
Młodzieniec wszystko sobie wpierw skalkulował i …odszedł zasmucony.