Wpierw przeczytaj: Iz 5,1-7, Mt 21,33-46
Winnica – ogród rozkoszy, słodyczy i radości. Pan bierze mnie i ciebie w swoje dłonie z takimi samymi uczuciami jak wtedy, gdy sięgam po kiść przepysznych winogron. Moje z nim obcowanie – czyli wiara – to uczta.
Zapoznając się z podanymi nam przez Kościół fragmentami Pisma Świętego, pierwszą reakcją zazwyczaj jest uderzenie się w piersi. Oczywiście, że jestem wśród tych nieuczciwych dzierżawców, którzy chcą sobie przywłaszczyć to, co do nich nie należy. Chcę być wyłącznym panem winnicy swego życia. To moje życie i mam niekłamane prawo robić z nim co mi się żywnie podoba! Klechom, politykom, starszym, rodzicom… wara od tego! Tak dobrze znana jest ta śpiewka, że chcę dziś zwrócić uwagę na coś innego.
Czytając Biblię zazwyczaj wyczekuję karcącego głosu Boga. Sięgam po Słowo Boże i od razu wyciągam rękę po karcący cios linijką po łapach. To prawda, że Ojciec niebieski upomina i karci. Ale, jak każdy rodzic, przede wszystkim kocha swoje dziecko i troszczy się o niego. Boża miłość do mnie jest niewyobrażalna i bez granic. I nawet jeśli zdarza mi się ten słodki dar odrzucić od siebie, jak kamień uznany przez budujących za nieprzydatny, to ciągle może się on stać fundamentem czegoś wspanialszego!
Może warto, od czasu do czasu, przestać z góry zakładać, że niebo jest poza moim zasięgiem i przygotowuję się do czyśćca? Może warto na moment przestać bić się w piersi, by wyciągnąć ręce do kochanego Ojca, mego Przyjaciela? Czas wydać słodkie owoce miłości. Niech uczta trwa!