Pod szaroburymi chmurami

Porzucone przez liście drzewa
drapią szarobure chmury
w nabrzmiałe od śniegu brzuchy
oczekując pomruku szczęścia
Niedoczekanie ich!
Nie czas na wiosenne burze
gdy grudzień szuka w roku dziury

Pocałunek okiennej szyby
schładza miłosiernie czoło
rozpalone niecierpliwą tęsknotą
Lampiony okien iskrzą wokoło
zmysłów czujnych jak roratnia świeca
Czy czekam?

ON był jest i będzie
tuż przy mnie
we mnie i wszędzie
W trzęsieniu słów Go nie ma
liczb burza Go nie zwiastuje

Wsłuchuję się w lekki powiew
czy cichy stukot obcasów
otwiera furtkę do nieba

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *